Owszem, stanąłem w obronie Tomasza, gdy dowiedziałem się, że został zwyzywany przez Walny Zjazd. Nie znałem wówczas meritum sprawy. To znaczy po prostu nie wiedziałem, że oskarżył on wspinaczy o tuszowanie wypadku.
Gdy dowiedziałem się o tym, o co chodzi, zmieniłem zdanie w kwestii oceny zajścia z "kutasem". Nadal podtrzymałem opinię krytyczną o samym zdarzeniu w sensie norm, savoir-vivre przy pracy instytucji. Ale też napisałem, że rozumiem Świętego na poziomie emocjonalnym.
[
wspinanie.pl]
Na tę chwilę, po zapoznaniu się z tą sprawą, jakkolwiek oczywiście nie wycofuję nic z tego, co napisałem o ocenia samych zajść na Walnym (karygodne zaniżenie standardów), muszę stwierdzić, że całe tło tego zajścia może nie tyle usprawiedliwia Świętego i innych, co tłumaczy, że dali się tak ponieść emocjom. Wygląda to bardzo źle Tomku, źle dla Ciebie.
W międzyczasie rozmawiałem w Tomaszem i była to rozmowa... bardzo rozczarowująca.
Po czasie stwierdzam, że rzeczy zostały po prostu nazwane po imieniu. A forma... bronić się tego niby nie da, ale w końcu joby leciały w Parlamentach jak świat światem...