Ksiązka górska to najcześciej flaki z olejem - mniej wiecej tak długie, jak wielodniowe podejście do miejsca, z którego bedzie można podejść pod "wydumany" cel.
Generalnie "literaturę" górską skategoryzowałbym jak poniżej:
1. literatura znoju wspinaczkowego, drogi, dokonania, moja historia - jakieś 4 metry bieżące mojego księgozbioru - do wybitnych zaliczyłbym te pozycje, które przeczytałem w rozpalonej młodosci ( nastrój, nastawienie czytelnika jest tutaj decydujące - Żuławski, Terray, Rebuffat, może Kurczab - głównie za sprawą notki, którą znalazłem w klapie wypożyczonego z magazynu klubowego plecaka, z naszywką wyprawy na K-2.
Treść notki mniej więcej taka: Askole którys tam czerwca 197x roku. Proszę o wydanie z magazynu wyprawowego 1/2 litra wódki. podpisane Artyści ) Po tym odkryciu dostałem chyba wypieków !
2. literatura wspinaczkowego faktu - czyli przewodniki jakieś 2 mb
3. literatura właściwości lokalnej, wspominki - tu kilkanaście pozycji w tym Wilczkowski, ale również Rebuffat
4. literatura szoku, czyli jaki koń jest, nie każdy wie - może 2-3 pozycje ( męczące Czekając na Joe )
5. aluzyjny pamflet górski - tu co najwyżej kilka pozycji - w tym lekki, ale przemyślany Bumerang
Punkt 5 już z racji swojej unikatowości szczególnie zasługuje na uwagę.
Młody czyli Stary czyli Pochyły to jest dobra książka !!! Od dawna nie kupuje, nie czytam górskich wypocin. Twoją ksiązkę przeczytałem OS nie zważając na okoliczności - autobus, piechotka, odłożony posiłek.
Recenzentka obawiam się dała, no tego ..., a ciała !
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-08-01 22:11 przez AndrzejKo.