13 lip 2012 - 16:00:59
|
Zarejestrowany: 11 lat temu
Posty: 484 |
|
Wchodziło się też myślę po to żeby organizm przystosował się do wysokości.
Rozumiem Twoją niechęć do "zapierdzielania tam i z powrotem bez sensu" bo to rzeczywiscie trochę żmudne, no ale myślę mimo wszystko, że konieczne, zwłaszcza w wypadku ludzi, którzy nie "mieszkają" w górach przez cały rok. Bo proces aklimatyzacji to są określone procesy w Twoim organiźmie - zmienia Ci się skład krwi itd... - to Ci koledzy pewnie mogliby lepiej wyjaśnić - ja się nie znam .
W każdym razie tak bym to ujęła (ewentualnie jeśli się mylę to może mnie ktoś poprawi)
Masz kilka opcji:
1. Aklimatyzację prawie "na stałe" tzn większość roku przebywasz w górach jak RP - czyli Cię nie rusza te jakieś tam marne 6-7 tys. Ewentualnie przy wejściu sportowym - zdobywasz ją gdzieś wcześniej na innej górze - wtedy sobie idziesz bez problemu w stylu alpejskim i nie "zapierdzielasz bez sensu...itp" - tylko zapierdzielasz nieco wcześniej.... np Marcin Miotk - zapierdzielał na Shisha Pangma z tego co mi wiadomo przed tym swoim wejściem na Everest.
2. Idziesz praktycznie ze słabą aklimatyzacją - ta tzw szkoła amerykańska - ale wtedy tlen odgrywa czynną rolę - czyli musisz mieć go w cholerę (Ile? to dokładnie nie wiem ale na pewno nie cztery butle -bo na trzech-czterech wchodzą Szerpowie)
3. Idziesz z lepszą aklimatyzacją no to wtedy możesz iść z tymi czterema butlami - ale musi być ona rzeczywiście lepsza - czyli dochodzisz dość wysoko - na te 7700 to absolutne minimum a nie na North Col - jak tu pisał Ryszard.
Czyli "plan" tak czy owak był "od czapy" - znaczy nierealny - co rodzi podejrzenie, że w ogóle nie było takiego planu żeby cała grupa - równych wszak klientów .... itd cytując artykuł R.P z "Gór" - miała iść na szczyt....
A skoro nie było takiego planu.... to za co R.P wziął od nas kasę? Za swoje mało urocze towarzystwo?
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty