Oczywiście, że wrócę i trochę mi tylko szkoda, że nie tych doświadczeń nie zdobyłam więcej - wchodząc np do trójki, co mogłam zrobić na pewno. Byłabym już wtedy na 8300 - cos więcej wiedziałabym np o reakcji swojego organizmu na tą wysokość. Czy byłoby jakaś duża róznica w porównaniu z tym 7700 a której to wysokości byłam - to dla mnie ciekawe, bo zamierzam tam wrócić i jest to deklaracja poważna. Nie jesienią, nie za rok - bo mnie niestety na to nie stać.
Czy na pewno w tych warunkach weszłabym na szczyt - tego nie wiem, bo pewnie trudno to wiedzieć. Tego konkretnego dnia weszła Leila ale zawrócił np Bill - więc ja też nie wiem co byłoby wyżej z moją skromną osobą. W każdym razie nie dano mi tej możliwości - abym się dowiedziała. A za tą właśnie możliwość zapłaciłam niejakiemu RP - a nie Agencji Azjan trekking. Gdybym chciała pojechać sama, czy z jakąś agencją nepalską - zapewniam Cię, że potrafię wyszukać sobie sama numer konta w internecie.
Nie oczekuję poklepania po ramieniu z całą pewnością. Nie znasz mnie - więc nie wyciągaj wniosków
bezpodstawnych.
W wątku pierwszym celem było pisemne i publiczne wyjaśnienie przebiegu wydarzeń w Campie II -
przez Ryszarda i osobę, która była bezpośrednim świadkiem wydarzenia i ono nastąpiło.
Są pewne niejasności i sprzeczności w "zeznaniach" obu panów - ale mniej wiecej przedstawili oni jak wygladały według nich wydarzenia w Camp II. Na piśmie, że tak można rzec i publicznie. Wszyscy widzieli, przeczytali, niektórzy wydrukowali. Więc kota ogonem będzie teraz nieco trudniej obrócić. Nieprawdaż?
W wątku drugim chciałam przedstawić szczegółowo błędy kardynalne jakie zostały popełnione
podczas bardzo ważnego etapu naszej wyprawy - aklimatyzacji. Komu się chciało czytać to przeczytał,
kto się trochę na tym zna - to widzi, że robiliśmy wszystko dokładnie odwrotnie niż inne grupy.
Kto wie co się dzieje z organizmem podczas dłuższego przebywaniapowyżej 6 tys metrów - no to też przeczytał ile czasu tam spędziłam - tuż przed atakiem szczytowym.
I tyle - ewentualnie możesz się odnieść do tego tematu: czy to była dobrze i fachowo i typowo dla innych wypraw na tą górę, tą drogą - przeprowadzona aklimatyzacja - czy nie. Jeśli nie - to pytanie kolejne: kto za ów fakt ponosi odpowiedzialność, na wyprawie PRZEWODNICKIEJ - bo wszak w ten sposób reklamuje swoją działalnosć gospodarczą Ryszard i za prowadzenie takich wypraw pobiera od klientów wynagrodzenie.
Jeśli zaś odnosisz się do tego wątku prowadząc analizę pseudo-psychologiczną w kwestii: czy potrzebuję pocieszenia i poklepania po plecach, no to trochę jest to nie na temat po prostu. Dlatego radziłam Sylwi - żeby "zmieniła kanał". Aczkolwiek oczywiscie rozmowa z Tobą mi w żadnym wypadku nie przeszkadza. Ryszard relamuje się szeroko w prasie - to może warto żeby ludzie mieli możliwość
przeczytania - jak konkretnie wygladała organizacja aklimatyzacji na wyprawie na Everest, co zrobił w obozie II itp. Prasa - no cóż żyje z reklam... zwłaszcza branżowa.