Tutaj mam np taki "kawałek" ściagnięty z sieci.
Czy model zastosowany dla nas ma coś wspólnego z którąkolwiek z tych "szkół" aklimatyzacji?
Wprawdzie to dokładny opis taktyki dotyczy strony południowej Góry a od strony północnej jest troszkę inaczej ale tym niemniej nawet osoby, które "się nie znają" i na tej podstawie ferują wyroki - warto aby się zapoznały i uruchomiły myślenie.
A tutaj fragment owego artykułu:
Opis dwóch systemów aklimatyzacji stosowanych podczas wspinaczki na Mt Everest w świetle dylematów strategicznych i sposobów prowadzenia akcji przez wyprawę Falvit Everest Expedition Martyny Wojciechowskiej. Szkoła tradycyjna, klasyczna (w tym polska) mówi, że ilość dni i nocy spędzona w górach, na wysokości się nie liczy. Liczy się tylko wysokość ostatniego biwaku lub wysokość osiągnięta podczas poprzedniego wyjścia. Na wysokości organizm nie jest w stanie odpocząć, nie regeneruje się. "Przesiadywanie" więc w obozach nie ma sensu. Bezpiecznie można się wspinać 1000 metrów powyżej punktu osiągniętego w ostatnim/poprzednim wyjściu. Oznacza to, że przed planowanym atakiem na Mt Everest trzeba dojść wcześniej, w ostatnim wyjściu aklimatyzacyjnym w pobliże Przełęczy Południowej (min. ponad Żółte Skały). W przypadku Mt Everestu od Przełęczy Południowej (8000 m n.p.m.) niezbędne jest użycie tlenu, przy czym spełnia on funkcję pomocniczą i działanie bez niego (np. w zejściu) też jest możliwe. Modelowo: 2 butle podczas podejścia, 1 butla podczas zejścia. Przed atakiem na szczyt, szkoła ta nie rekomenduje odpoczynku poniżej bazy. System ten stosuje się na wyprawach o zacięciu "sportowym", lekkich, nie mających do dyspozycji dużej ilości Szerpów, opierających się na siłach i "zasobach" uczestników wyprawy.
Szkoła amerykańska tzw. "szybki system aklimatyzacji", wypracowany przez wyprawy komercyjne mówi, że w obozie II na wysokości 6400 należy spędzić 5 do 7 dni, robiąc spacery pod zach. ścianę Lhotse do wysokości ok. 6600 m n.p.m. (zanim to nastąpi, wcześniej należy spędzić 1 noc w obozie I na wysokości 6000 m n.p.m. i wrócić do bazy). Wystarczająca aklimatyzacja przed atakiem na szczyt to noc spędzona w obozie III na wysokości 7250 m n.p.m. Przed atakiem należy zejść poniżej bazy (5300 m) na parę dni, na wysokość ok. 4000 m n.p.m. w celu regeneracji sił. Podczas ataku szczytowego tlenu używa się już od obozu III (7200 m) (1 butla), w nocy na Przełęczy Południowej (8000 m) (1 butla) i potem jak w systemie klasycznym 2 butle w drodze na szczyt i 1 podczas zejścia na przełęcz. Na przełęczy powinno się mieć jeszcze rezerwę tlenową "na wszelki wypadek". W systemie tym tlen spełnia funkcję nie tyle wspomagającą co raczej czynną. Działanie bez tlenu (np. awaria) jest utrudnione lub wręcz niemożliwe. Szkołę tą stosuje się w dużych grupach, "obstawionych" dużą ilością Szerpów, przecierających szlak i mogących dostarczyć "klientom" dużą ilość butli z
.... itd.
bardzo to interesujące....
Wystaczy przełożenie to na warunki i umiejscownienie obozów po stronie północnej. Ilosć tlenu także się przekłada - więc można ocenić na ile realny był "plan" przedstawiony nam przez Ryszarda w Kathmandu, jego kolejne modyfikacje itd....
Tutaj nie chodzi Kolego Mateo o "klepanie po plecach"
Prawda w tym wątku ma kolor zielony... oprócz swoich wartości uniwersalnych oczywiście.