09 lip 2012 - 10:54:34
|
Zarejestrowany: 11 lat temu
Posty: 484 |
|
Sporo ludzi właśnie po wejściu wcześniej na Ankę jedzie na Everest, głównie tych, którzy robią koronę Ziemi. I bardzo dużo wchodzi. Bardzo dużo także takich, którzy i na Ance nie byli.
Bo ten Everest to też taka, jak to ładnie określiłeś trochę "bałucha". Jak wspominałam - nie mam złudzeń, że jest to jakieś wielkie obiektywnie sportowo osiągnięcie. Trudności techniczne żółtej ściany na Ama Dablam , są (z tego co mi mówiły osoby znające oba przejścia) - wyższe niż słynnego second stepu.
Zwłaszcza, że ogromna większość znacznie ponad 90% ludzi wchodzi z tlenem, a to jest bardzo wielka różnica. Z tego co pamiętam gdzieś z literatury (mogę się mylić) bez tlenu weszło chyba około 100 osób na te około 4 tys ludzi, którzy znaleźli sie na szczycie do tej pory, z Polaków tylko jeden na tych juz chyba ponad 40-stu, którzy tam byli. Myślę, że inne ośmiotysięczniki - jako mniej "turystyczne" są pewnie obiektywnie trudniejsze. Użycie tlenu ma ogromny wpływ na szanse wejścia na ten szczyt.
Dlatego planowanie, aklimatyzacji, ilości tych butli oraz dopasowanie tego do konkretnych osób - ich formy, doświadczenia czy umiejętności ma tak duże znaczenie. Dlatego min. wspominałam o innych osobach z niewielkim doswiadczeniem w górach wysokich - bo dla nich organizatorzy wyjazdu, jak też doradcy - w wypadku np Martyny czy Wojtka - zupełnie to inaczej zaplanowali, żeby nie powiedzieć: W OGÓLE COKOLWIEK zaplanowali a nie uprawiali całkowitą improwizację i bieganie w tą i z powrotem z butlami do zaprzyjaźnionej drugiej wyprawy polskiej jak można wyczytać z odpowiedzi Ryszarda.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty