06 lip 2012 - 16:31:30
|
Zarejestrowany: 11 lat temu
Posty: 484 |
|
Przemo -tu jak widać sporo gości się wypowiada - np, że jesteśmy w ogóle "CIENIASY" - czy tak jakoś - nawet wielkimi literami - bo oni to w takim to a takim tempie weszli na jakąś "via-ferratę" a Ty Przemuś - to tylko bidoku pół godziny przede mną. Oj lipa kompletna ;)))) Chociaż to taka tylko trochę złośliwa zbitka wypowiedzi dwóch Kolegów. Czy ja mówiłam, że nie jestem złośliwa ;) ?
Tylko ciekawe dlaczego sobie liczą czas od 8-tej a nam od 7-mej? Taka troszkę niekonsekwencja.
A zwłaszcza, że startowaliśmy około 9- tej ;) Przynajmniej ja.
Ja tam jak powtarzam od początku - za ekstremalistkę się nie uważam, za himalaistkę ani nawet alpinistkę, wartość sportowa moich przejść w górach jest żadna - posiadają one wartość tylko dla mnie.
Dla moich koleżanek - jak tu niektórzy zarzucają - również posiadają wartość żadną - bo to dla nich abstrakcja mniej więcej zbiliżona do teorii Einsteina - większosć moich koleżanek jest na etapie spacerów po sklepach na Krupówkach ;) i fajnie. Ewentualnie mniej lub bardziej ambitnych przejść turystycznych - to inne grono koleżanek ;) bo mam ich sporo - żeby nikt się nie obraził broń Boże.
Jak ładnie kiedyś powiedziano: Każdy ma swój Everest. I mój jest taki własnie. Chcę sobie wejść drogą normalną od północy - bo uważam, że dla mnie jest ona lepsza niż od południa , z tlenem, z Szerpą, chcę żeby ktoś mi wytłumaczył - gdyby czasami mój Szerpa nie daj Bóg zaniemógł lub np mnie opuścił - jak mam regulować tlen, żeby mi nie zabrakło, żeby zapewnił mi logistykę i żebym była pewna że mam się gdzie podziać na wysokości 7700 i potem 8300 m. Za to zapłaciłam Ryszardowi i uważam, że się z owej funkcji całkowicie nie wywiązał wobec mnie.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty