Witam Szanownych Forumowiczów
myślę, że przyszedł czas na moją wypowiedź, skoro występuję w sprawie jako reprezentant Zarządu PZA który podjął się próby osiągnięcia kompromisu pomiędzy Stefanem a PZA, ale również jako osoba która sporządziła dossier sprawy i w końcu postawiła wniosek o odebranie uprawnień ekiperskich Przemkowi.
Staję zatem przed Wami z otwartą przyłbicą.
Do rzeczy:
większość postów w tym wątku koncentruje się na sprawie "wypadku na Płetwie" i pewnej sugestii jakoby w tej sprawie Stefan został przeze mnie czy zarząd PZA obwiniony za przebieg tego zdarzenia.
By sprawę wyjaśnić muszę posłużyć się cytatem
"Od kilku lat można zaobserwować ewolucję sposobu wyposażania dróg w stałe punkty asekuracyjne przez Stefana. Niegdyś drogi obite przez Przemka Rostka można było stawiać za wzór, lecz z czasem nastąpił okres postępującego „rozrzedzania” asekuracji, dodatkowo wpinki pojawiały się coraz częściej w celowo wybranych, niedogodnych pozycjach. Zaczęły się glebowania, „cudowne ocalenia”, a w końcu doszło do pierwszego wypadku, zakończonego złamaniem nogi."
Jeśli clue powyższego akapitu ze sporządzonego przeze mnie dossier zostało odebrane jako oskarżenie o bezpośrednie spowodowanie wypadku w którym doszło do uszczerbku na zdrowiu to chciałbym przeprosić zarówno Stefana jak i pozostałe osoby, które tak właśnie odczytały ten fragment dokumentu.
Zapewniam, że gdybym obciążał Stefana winą za ten wypadek i gdyby to zdarzenia miało być przysłowiową kroplą przelewającą czarę, to rozpatrzeniem sprawy zajęła by się powołana przez PZA komisja wypadkowa a protokół zawierający wnioski tej komisji zostałby załączony do dossier sprawy.
Tymczasem w sprawie wypadku jak i pozostałych incydentów określonych w dokumencie jako "glebowania i cudowne ocalenia" nie toczy się żadne postępowanie.
Nie mniej takie zdarzenia miały miejsce i w kontekście tych incydentów pojawia się osoba Przemka.
Jeśli forumowicze wypowiadający się w tym wątku mają wątpliwości co do prawdziwości tego co napisałem powyżej jestem skłonny uruchomić zaawansowane opcje wyszukiwania dla tego forum czy portalu 8a.nu i przytoczyć całą litanię postów.
Niewiele głosów w dyskusji w tym wątku odniosło się do prawdziwych powodów odebrania uprawnień Stefanowi. Są nimi:
niesubordynacja jaka miała miejsce również w przypadku Płetwy, trudności w komunikacji KWSk-Stefan, notoryczne ignorowanie przyjętych standardów i autorytetu KWSk PZA, która jest organizatorem akcji wyposażania rejonów w stałe punkty asekuracyjne.
Nie zamierzam tu rozpisywać się o rozbudowanym ego Stefana czy koncentrować na manipulowaniu faktami i ludźmi, jakie dla mnie są oczywiste gdyż zajmując się sprawą doznałem ich w sposób bezpośredni bądź pośredni. Uważni czytelnicy dokumentacji wiedzą o co chodzi.
PZA jako organizator wieloletniej akcji wyposażania rejonów w asekurację, partner takich podmiotów jak ZGJ (Zarząd Gmin Jurajskich), TMZZ (Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskie), zespoły parków krajobrazowych woj. śląskiego, małopolskiego, kieleckiego, RDOŚie czyli regionalne dyrekcje ochrony środowiska a także prywatnych właścicieli rejonów wspinaczkowych nie może tolerować sytuacji w której asekuracja na drogach wspinaczkowych realizowane są działania ekiperskie za zgodą a często za pieniądze wymienionych podmiotów w których PZA nie zapewnia optymalnego bezpieczeństwa instalowanej asekuracji.
Doskonale rozumiem, że nie wszyscy forumowicze czy wspinacze w RP pałają miłością i atencją do PZA. Jednak warto żeby również te osoby przemyślały, czy to dobrze, że związek o zasięgu ogólnokrajowym firmuje i finansuje akcje ekiperskie, biorąc za nie moralną ale również cywilną odpowiedzialność.
czy też lepiej środowisko wspinaczy wyszłoby na "modelu liberalnym" czyli każdy robi co chce i nikt za nic nie bierze odpowiedzialności, każdy za to może się uszkodzić lub zabić wyłącznie na własną odpowiedzialność.
PZA podpisuje kilka umów rocznie z właścicielami działek na których znajdują się interesujące nas skały w których zobowiązuje się do przyjęcia zastępstwa procesowego w przypadku wystąpienia pozwu z tytułu OC lub odpowiedzialności karnej. Te umowy właśnie są jedną z przyczyn dla których nie utraciliśmy żadnego istotnego rejonu wspinaczkowego.
np:
gdyby PZA nie przyznała się do takiego zakresu odpowiedzialności, to Mirów zostałby wymazany z mapy rejonów wspinaczkowych a osadzone tam ringi wycięte. Takie właśnie zamiary miał Senator Lasecki, który zadając pytanie jakimś wspinaczom "kto jest odpowiedzialny za te haki tkwiące w skałach" usłyszał, że nie ma podmiotu odpowiedzialnego za tą sprawę.
Na szczęście spotkaliśmy się z Panem Laseckim we właściwym momencie.
To zatem są powody dla których jesteśmy zmuszeni przyjąć pewne ograniczenia dla naszego obszaru wolności, albo zburzymy działający mechanizm, przynoszący całemu środowisku wspinaczy wymierne korzyści - z ringów osadzonych przez PZA korzystają również zdeklarowani przeciwnicy reżimowej i monopolistycznej Pezety :-)
Kończąc ten wątek chciałem podkreślić, że finał tej sprawy dla mnie nie jest żadnym powodem do tryumfalizmu, wręcz odwrotnie - mam poczucie porażki. Ci którzy uważają, że w ten właśnie sposób PZA starała się coś wygrać są w grubym błędzie. W tej sprawie wszyscy przegraliśmy.
Piotr Xięski