Re: Ekiper Stefan zawieszony

"Za bezpieczeństwo w trakcie wspinaczki odpowiadają sam wspinacz i jego asekurant. I powinni potrafić ocenić sytuację na drodze. Pamiętajmy jednak, że większość osób, które obecnie wspinają się w skałach - nie posiadło tej umiejętności w wystarczającym stopniu. "

Więc zacznijmy myśleć za nich. Może jeszcze latajmy za nimi z wodą i jedzonkiem energetycznym, bo broń Boże, nie zjedli śniadania i nam zasłabną!

"W raporcie z wizji lokalnej możecie przeczytać, że akurat ta droga (Superka) spełnia minimalne standardy bezpieczeństwa. Jednak zwłaszcza na drogach obitych z publicznych pieniędzy (tu dotacja celowa firmy IBM dla NAszych Skał) możemy oczekiwać obicia, które nie prowokuje sytuacji niebezpiecznych."

Każda wspinaczka powoduje sytuacje niebezpieczne, taka już natura tego sportu. Ja się połamałem lecąc w przewieszeniu, na drodze obitej wzorcowo (Trzy okapy na Sukiennicach w Sokołach) - ale to taka dygresja.

Ogólnie spór dotyczy mnie w małym stopniu bo nie wspinam się w dolinkach podkrakowskich, ale zadałem sobie trud przejrzenia całości korespondencji. Eliminując z pola widzenia wycieczki personalne, dostrzegłem coś więcej niźli ino niesubordynację ekipera Stefana. Bardziej starcie dwóch filozofii - PZA (a jestem jej członkiem żeby była jasność) zawłaszcza sobie prawo do wytyczania standardów oraz kontrolowania postępowania zgodnie z nimi, niezależnie od tego czy ma udział bezpośredni w tworzeniu danej drogi i jej obiciu, czy też nie. Nie przekonują mnie argumenty mówiące o umasowieniu wspinania i tym samym o zmianie reguł gry (a takie dało się słyszeć w uzasadnieniu PZA). Jeżeli dany ekiper wypatrzył drogę, i obił ją zgodnie z własnym uznaniem, korzystając tym samym z prywatnych środków, to zostawmy ją w spokoju, nawet jeśli nie spełnia zasad bezpieczeństwa. Ja po takich drogach się po prostu nie wspinam. chcecie mieć drogi w pełni bezpieczne, jak np. w Chateau, gdzie trudno jest nie zrobić agrafki i trza się często w co drugi ring wpinać, spoko, nie mam nic przeciwko, jeśli tylko sami je wyczyścicie, przeznaczycie na to czas i pieniądze. Jeśli nie, a tylko żądacie, to wybaczcie, ale zwykłe pijawki z was. Dlatego mam nadzieję, że Stefan (którego nie poznałem i nawet nie wiem czy po jego drogach chodziłem) będzie kontynuował pracę na własny rachunek, poza PZA. Szkoda tylko, że nie może czegoś robić pod szyldem PZA, zgodnie z jej normami, a obok tego ciągnąć własnych projektów, korzystając z własnych środków i obijając je zgodnie z własnym widzimisię, a chyba o to mu chodziło.

A swoją drogą, nie możecie wymyślić czegoś takiego, że w przewodnikach, czy też na skałach (ale estetycznie) zaznazacie: "droga obita zgodnie z zaleceniami KWSk PZA", gdzie nie ma takiej adnotacji, to wiadomo, że idzie się na własna odpowiedzialność i tyle.