> No to o czym świadczy że przelot wytrzymał lot?
> Świadczy o tym, że nie wypadł, czyli spełnił swoje
> zadanie.
Wg mnie akurat w przypadku wapienia jest tak, że jednorazowe
spełnienie swojego zadania przez frienda nie znaczy wcale, że
ów friend nie wyleci za chwilę nawet w identycznych warunkach.
To jak z zaparzaniem herbaty w słoiku - trzy razy zadziała,
za czwartym pęknie, pomimo identycznych warunków.
Wypadek Biedrunia jest tego przykładem.
O ile są w wapieniu pancerne miejsca na kości, o tyle nie
byłbym nigdy pewien osadzonych w mydle camów, chyba,
że w charakterze parasoli.
Brzegi wapiennych rys często są twardsze z wierzchu
i bardziej kruche w środku, odwrotnie, niż w przypadku
skał wulkanicznych. Przez to friend w wapieniu nie ma szans
się zatrzeć tak jak w granicie, a minimalne wykruszenie się
kawałka zewnętrznej powierzchni skały może owocować
wypruciem frienda.
Ze statycznymi kośćmi jest inaczej - też łatwo coś ukruszą,
ale nie znaczy to od razu, że wylecą.
Sorry za ten nadmiar teoretyzowania, ale nie byłbym
sobą, gdybym to pominął. W granicie często jest tak,
że nawet jak można osadzić do wyboru frienda lub kość,
to friend jest lepszy - bo generuje mniejsze siły rozpierające
skały na boki (a często ma to znaczenie, bo bloki między które wsadzamy
frienda, mimo, że wielkie, można jakąś dużą siłą rozchylić).
W wapieniu taki problem jest rzadkością. Za to tarcie bywa
zbyt małe, by friend był pewnym przelotem.
Wszystko co wyżej napisałem to czysta kominiarska teoria,
wyssana, że tak powiem, z palca. Pozdrawiam -
O.