Mikser Napisał(a):
-------------------------------------------------------
Rysę pod którą (prawdopodobnie) Mariusz miał wypadek poprowadziłem 03.08.04.
Ponieważ IMO nie dało się założyć sensownej asekuracji to wpinałem się w ringi na prawej ścianie. Tak poprowadzoną asekurację (chyba trzy wpinki) nazwałbym wystarczającą.
> ... Wtedy nie myślałby tak ciepło o wapiennych DDS-ach ...
Podobny w charakterze incydent wydarzył się wiele lat temu podczas słynnej wizyty Angoli na Jurze. Olbrzymie doświadczenie we wspinaniu na własnej nie wystarczyło na specyficzny polski wapień i jeden z lotów na Rysie Skierskiego (VI.3) zakończył się na glebie po ekstrakcji przelotów. Ten wypadek zakończył też i całą wizytę.
I nie jest to jedyny znany mi wypadek wyprucia doglebnego...
> ... Dlatego jestem za oringowaniem DDS-ów na których nie ma naprawdę DOBREJ
> asekuracji w naszym wapieniu.
Dyskusje na temat ringowania przetaczają się (burzliwie) przez środowisko wspinaczkowe co jakiś czas.
Słyszałem nawet jakieś bajki o zamiarach wycinania ringów co już wiele lat są i standard już ustaliły.
Ciekawe, że nie słyszałem o chęci zalepiania wykutych chwytów, te jakoś "ortodoksom" nie wadzą.
Jestem wychowankiem "szkoły łódzkiej", miłośnikiem Hejszowiny i wielbicielem wspinania na własnej.
Regularnie w skały wożę plecak pełen sprzętu i się na nim wspinam. Najczęściej jestem jedynym w okolicy wspinającym się na własnej.
Na podstawie zebranych przez ponad ćwierć wieku doświadczeń uważam, że wspinanie na własnej na Jurze jest tylko dla wybranych.
Po pierwsze trzeba mieć naprawdę zróżnicowany i bogaty zestaw sprzętu aby zapewnić sobie choć pozór asekuracji. A bogaty i zróżnicowany to znaczy kosztowny. Wielokrotnie droższy niż lina i ekspresy.
Po drugie niewiele dróg oferuje sensowne miejsca na punkty. A jak nawet oferują to jeszcze trzeba umieć wykorzystać.
Po trzecie nie ma powszechnej tradycji wspinania na własnej a więc i nie ma powszechnej wiedzy na ten temat i umiejętności w narodzie. Tak w osadzaniu jak i w asekuracji, zwłaszcza dynamicznej. Chętnych do oglądania corocznych ćwiczeń na zrzutni mam wielu ale ćwiczą tylko ci co muszą. Inni mają w dupie tak ważną umiejętność.
Zresztą skąd ma ta wiedza się wziąć jak nawet instruktorzy asekurują tak na wędkę:
Czwarty argument jest zdroworozsądkowy, Charakter naszych skał jest taki, że obok każdej rysy biegną drogi. Obite. Tak jak ta, na której wypadek miał Marcin. A nawet jak jeszcze nie biegną to znajdą się tacy co je wykują i obiją. To jest proces nie do powstrzymania, prawie każdy chce być Michałem Aniołem polskiego alpinizmu.
Ba, niektórzy nawet dbają by arcydzieła swego życia podpisać tak estetycznie jak:
Po piąte światopogląd na wspinanie na własnej zmienia się też dramatycznie jak zaczynamy mieć pod opieką nieletnich.
Szósty argument jest natury, nazwijmy to, estetycznej. Ani dźwięk uderzającego w podłoże jak wór przemrożonych kartofli ciała nie jest miły ani widok z jakim potem trzeba obcować nie jest ciekawy. Wiem z doświadczenia.
Reasumując uważam, że drogi na Jurze powinny być oringowane, poza nielicznymi posiadającymi możliwość osadzenia
naprawdę dobrych przelotów ze stosunkowo taniego zestawu stopery+heksy. Nie uważam bowiem za słuszny lansowanego tu i ówdzie poglądu, ze kto nie ma kasy to niech się nie wspina i standard to camy a nawet mikrokamy. A fanatycy, jak ja czy Biedruń, będą się wspinać trad pomimo ringów. Bo lubią, potrafią i wiedzą co im grozi.
scandere necesse est
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2008-06-03 17:11 przez makar.