Doktorze,
jednak bym polemizował..
moim zdaniem nie ma dróg tradowych mega-hiper... bezpiecznych. Trad w polskim wapieniu zawsze będzie bardziej niebezpieczny niz obita droga. Zarówno z powodów obiektywnych - trudna i wymagająca asekuracja, relatywnie duża kruszyzna (nawet na pozornie litych drogach!), zatrawienie itp. oraz subiektywnych, zaleznych od doświadczenia i umiejętności łojanta: osadzenie dobrego punktu w wapieniu wymaga naprawdę BARDZO DUŻEGO doświadczenia, a i to nie zawsze wystarczy..
Mimo, że bardzo lubię wspinać się w stylu Trad, uważam - podobnie jak Mikser i Makar - że większość dróg, które w przewodnikach opisanych jest jako Trad spokojnie mogłaby zostać ubezpieczona. Wyjątkiem dla mnie są drogi o dużej urodzie i WZGLĘDNIE bezpieczne. Takich dróg w dolinkach podkrakowskich jest bardzo mało, na Jurze Północnej oczywiście więcej..
Oczywiście przygotowanie takiej drogi do wspinania wymaga prawie tyle samo pracy, co przygotowanie drogi obitej. Wyczyszczenie z kruszyzny, traw, ziemi zajmuje naprawdę sporo czasu..
Poza tym często płaczemy nad dawno rozlanym mlekiem. Większość dróg, o które na tym forum toczyły się zażarte kłótnie, to wcale nie były czyste Trady. Np. Wielka Dupa Słonia - przed obiciem były 3 albo 4 stare punkty. Wielkie Zacięcie na Smoleniu - obecnie wpina się do 3 albo 4 ringów. Wdupie.com - przed obiciem była stara pętla, hak i bolt. Można by wymieniać długo.
Nawiązując do wypowiedzi Gunia - nie sądzę aby miały sens społeczne konsultacje nad pojedynczymi drogami. Ja bym się ewentualnie zastanowił nad stworzeniem listy dróg Trad na Jurze, które powinny zostać nieubezpieczone (albo ubezpieczone np. 1-2 ringami, vide Rysa Zegarmistrzów na Szerokim Murze w Kobylanach) i przygotowane do wspinania: wyczyszczone z zielska i kruszyzny, na górnym stanowisku 2 ringi. W trakcie ostatnio prowadzonych prac ekiperskich takie drogi przygotowano m.in. na Cmentarzysku i na Wroniej B. (chociaż tu jeszcze jeden dzień czyszczenia jest potrzebny).
Argument, że mozna nie wpinać się do ringów i asekurować tylko z własnego zestawu szpeju uważam za bezsensowny. Niewpinanie się do ringów uważam za głupotę i/lub niepotrzebną brawurę. Połamanie się na 6-kowej drodze żadnemu wspinaczowi sławy nie przynosi. A połamanie się na tejże drodze po odpadnięciu z urwanym chwytem i nie wpięciu się do ringa umieszczonego pół metra obok drogi, hmm - sami sobie dopiszczcie o czym świadczy.
Obserwując ostatnio kilka przejść dróg Trad w wykonaniu naprawdę niezłych wspinaczy mam wrażenie, że często zbytnio lekceważymy wapienne Trady. Wychodzenie kilka metrów nad przelot w terenie 5-kowym (mimo, że po drodze były całkiem sensowne możliwości asekuracji: "łatwo jest!"), mijanie ringów ("ja się do ringow na ddsach nie wpinam!").. Podobne przemyślenia miałem też po wizycie w czeskich piachach (Ostasz), jak zobaczyłem lokalsów uderzających na 25-metrowe drogi z 4 ringami (super obicie!:) tylko z czterema ekspresami i karabinkiem zakręcanym.. oczywiście po drodze można było kilka węzłów osadzić..
Wspinając się tradowo w wapieniu boję się znacznie bardziej niż w Tatrach zimą, staram się asekurować tak gęsto jak się tylko da, i bardzo rzadko myślę o przelotach, że są pancerne. Kilka razy zdarzyło mi się taki pancerny przelot wyrwać..
Wydaje mi się też, że zbyt duże zaufanie mamy do osadzanych w wapieniu mechaników. Wiadomo, że osadzenie camalota jest znacznie szybsze niż dobre osadzenie rocksa czy tricama, często jest to też jedyna mozliwość przyasekurowania - ale ja jednak zdecydowanie bardziej ufam heksowi umieszczonemu głęboko w rysie:)
I wreszcie mam wrażenie, że wspinaczy tradowych na Jurze jest naprawdę niewielu - myślę o takich co rocznie robią więcej niż 10 dróg na własnej;)
Tyle luźnych przemyśleń na temat wspinania Trad
Pzdr
Miłosz Jodłowski