Do Gieni: sąd nie za bardzo potrafił udowodnić winę A.W. - powołani biegli dawali ciekawe opinie - np. P.v.C. twierdził że ringi w wapieniu muszą mieć min. 0,5 m długości. Inne teorie były równie interesujące. W każdym razie skracając - sąd bardzo chciał wydać wyrok i zmienił kwalifikację czynu. Powołał biegłego geologa który stwierdził poważne uszkodzenie skały przez wbicie ringa - no i sąd miał za co skazać, więc zasądził grzywnę 18 tys zł.
Sam wypadek był wynikiem przekrzywienia się karabinka w ringu w ten sposób, że powstała dzwignia która odgieła ringa. Czy była to wina rignga czy może wspinacza? nie wiem. Ja się w te ringi nie wpinałem. Nie boję się natomiast wpinać w ringi osadzone np przez Waldka pohajnego czy Mirka Wódkę.
Z powodu moich zawodowych doległości wspinacza, znam lekarza który prowadził poszkodowanego (mnie też leczył:)) Raczej nie rokował mu chodzenia o własnych siłach. Ale jak się skończyło? nie wiem bo już od dłuższego czasu nie musze odwiedzać tego lekarza:))
Niestety przypadek A.W. nie nauczył wiele innych obijaczy. W samych Rzędkach pojawiły się przecież nie tak dawno punkty osadzone przez instruktora J.C. Psa bałbym się do nich przywiązać bo mógłby się zerwać. Brak wyobraźni jest jednak wielki. Kiedy wybrałem się z J.C na jedną z dróg obitych tymi "łańcuszkami szczęscia" J.C. wział kilka moich Fadersów które są trochę szersze niż większość karabinków i jakoś nie chciały wchodzić w "plakietki" zrobione z dwóch oczek łańcuszka. Jaka była reakcja J.C? "Ale masz ekspresy !!!". W tym wypadku na szczęscie interweniowała PeZeTa i nakazała usunięcie "łańcuszków".
Ja słuchając mojego instynktu przetrwania wolę jednak słuchać opinii "starych" wspinaczy niż młodych gniewnych i jak to tylko możliwe zakładać dwa punkty.
Wszystkich zakładanych punktów powinna dotyczyć jedna zasada - powinny być idiotoodporne !!! No i co kilka lat wymieniane...
inw
PS. Moim skromnym zdaniem w naszym wapieniu powinno się osadzać tylko i wyłącznie ringi. Niekonicznie półmetrowe:))