"Ciągnąca się od 5 lat sprawa niefortunnego ringa wbitego przez Andrzeja Wolszakiewicza w Rzędkowicach znalazła wreszcie swój finał. Sąd Apelacyjny w Częstochowie całkowicie uniewinnił Andrzeja ze wszystkich zarzutów. Przypomnijmy, że Sąd w Myszkowie nakazał Andrzejowi wpłatę odszkodowania w wysokości 18 tys. zł. dla poszkodowanego w wypadku kolegi z Opola. Proces ciągnął się długo narażając wszystkich na ogromny stres i nerwy. Cała sprawa stała się przyczynkiem do dyskusji na temat obijania naszych skał. Widok atestowanych ringów wbitych przez licencjonowanych ekiperów jest coraz częstszy."
Czy ktoś kto zna dobrze całą sprawę mógłby ją nieco przybliżyć? W sumie fajnie, ze kolega W. nie musi dołączyć do grypsery (lub do cweli), ale jak ktoś obija to niech to robi dobrze?