Przecież napisałem uczciwie "uważam" (czyli ja uważam").....za kulawą usługę.Chociaż niepotrzebnie....:
W problematyce która poddaje się jedynie interpretacji(historiografia) nie dokonuje się dowodzenia w sensie choćby Pitagorasa, co najwyżej trzyma zasady sine ira et studio.To było DOTYCHCZAS postulatem krytycznej refleksji historycznej, kontestowanej ostatnio zaciekle przez lewaków którzy pragną mieć "mistrzynię życia" na swoje usługi
Twierdzę że Le Goff poprzez elementy swojej wypowiedzi w jakiś sposób skłania się(stacza się) ku historiografii narracyjnej (kliniczny przykład:Gross który ukazał "obiektywnośc" popołudnia w Jedwabnem).W historii narracyjnej nie ma ostrego wymogu(oszczędnego) trzymania się świadectwa zródła historycznego. "Obiektywnośc" wypełnia się(ustala się) narracją literacką. W tym przypadku narracją ustala się "morał" historii Europy który ma "świadczyć" na rzecz projektu (UE in statu nascendi) "Ira"(czyli emocje) jest tutaj TAKIM samym orężem (niestety) jak"studio"(krytyczna refleksja).Przyjmuję bitwę w tej konwencji więc kopię tak samo.....
Skąd pretensje? Skoro IM wolno-MNIE także...........słowo "alfons"też jest równoprawnym narzędziem narracji.