Mammoth Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Szalony Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> .Jednym słowem-owemu
> > wyrzeczeniu zawsze towarzyszy jakiś
> > dyskomfort-nigdy nie jest to stan "lekkości
> > ducha".Teraz pozostaje Ci dowieść ze
> > dobro=dyskomfort.
>
>
> A cóż to za bzdet! Może to napisać tylko
> człowiek, który nie wierzy. Wyrzeczenie się
> czegokolwiek, niekoniecznie tylko dobra
> materialnego, nie zawsze pociąga za sobą
> dyskomfort. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że
> go nie pociąga mimo świadomości utraty
> "czegoś", wyrzekający się bowiem czyni to z
> pobudek, dla których osiąga stan owej radości
> wewnętrznej i woli przypodobania się Bogu. Nie
> wierzysz - nie pojmiesz.
To "nie występowanie dyskomfortu" nie jest niczym tylko "sublimacją"-tzn "uwzniośleniem wyrzeczenia"-nadania mu jakiegoś znaczenia oderwanego od waloru praktycznego owego "dobra materialnego".Dla przykładu-chce Ci się pić-powstrzymujesz się w imię jakiejś "idei" przed wypiciem szklanki wody.Owszem odczuwasz satysfakcję moralną z własnej "siły"...niemniej pić nadal Ci się chce....Tzn świat w którym nie musiałbyś robić takich postanowień -byłby "znacząco lepszy"(w tym sensie ze "życie w nim byłoby lżejsze"...Świat w którym musisz robić takie postanowienia-jest, jak by nie było-"dyskomfortowy".
Jednym słowem wyrzeczenie/wstrzemiężliwość-nie jest żadnym dobrem samym w sobie.Owszem-może być np dobrem sytuacyjnym(funkcjonalnym) jak dieta podczas dolegliwości gastrycznych.