Dla mnie to, co piszesz o wyprzedzaniu, to po prostu nieprawda. Co prawda nie mam dużych doświadczeń w jeździe nowoczesnymi dieselami, ale jeździłem Peugeotem 2.0HDI 136KM i Fordem TDCI 140KM. Pomijam krótkie przejażdzki Subaru i BMW.
Uważam, że nic się tu nie zmieniło w stosunku do starych dieseli. Różnią się one tym, czym różni się stare 1.2 w benzynie od nowego. Po prostu silniki są mocniejsze, ale typ jazdy, jaki wymuszają, identyczny.
W praktyce diesel zaczyna jechać od 2 tysięcy, a sensowna jazda kończy się na 3 tysiącach. Użyteczny zakres obrotów jest żaden. Co eliminuje ten silnik przy wykonywaniu naprawdę napiętych manewrów w rodzaju wyprzedzania PKSu przy dużym ruchu. W benzynie masz np. 3.5tys na budziku, przyspieszasz wtedy nie gorzej, niż diesel w momencie załączenia turbo, ale masz jeszcze dobre 3 tysiące górki bez zmiany biegu!
Co do tych przebiegów, to jeździłe Hyundaiem Getzem 1.3. Przy 50 tysiącach został zagazowany. Sprzedałem go przy 120 tysiącach. Samochód dostawał naprawdę mocno w dupę. V max 164, przelotowa w trasie 140-150. W mieście jeździłem nim tak, że często palił 12-13 litrów gazu - niech to będzie recenzja stylu jazdy.
Jak byłem kiedyś w Krakowie i stał u Szaleńca w garażu, po odpaleniu zaczał przeraźliwie buchać w anusa jakąś dziwna parą. Wyglądało to naprawdę niezdrowo, więc uznaliśmy, że poszła uszczelka. Odholowaliśmy go do Gunia. Okazało się, że nie było nic, po prostu dziwnie musiała skroplić się w anusie woda. Ale jak już byłem, poprosiłem o kompresję. Była nominalna! A już wtedy miał ponad 100tys. Z czego ponad 50 na gazie.
Tej zimy, jak nim prawie nie jeździłem, po 2 tygodniach stania na mrozie palił jakby wyjechał z fabryki.
Nie sądzę, aby przy normalnej jeździe - moja nią jednak nie była - był jakiś kłopot, by zrobił 300 000km.