Edgar Nevermore Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Tych nie ma w należytej ilości-gdyż nie na
> stosownego lobbingu.
> Tego nie ma-ponieważ jest PZA a konkretnie "grupa
> trzymająca władzę" w tejże którą interesuje
> jedynie jej zachowanie-żadne tam pro publico
> bono-a już zwłaszcza sportu olimpijskiego..
> Proszę o obalenie tej konkluzji- być może opiera
> się na fałszywych przesłankach-i przyczyny są inne
Myślę, że wszystko zbytnio uprościłeś, a rzeczywistość (jak to bywa) jest bardziej złożona.
Po pierwsze, wcale nie mamy w Polsce ze ściankami tak źle. Nie jest tak, że jak jeździsz po dużych ośrodkach miejskich (za granicą), to masz wszędzie fajne ścianki (z dobrym routsettingiem i dobrymi chwytami). I nawet, jak się ograniczasz tylko do boulderów. Z liną jest gorzej, i wcale nie jest tak, że gdzie pojedziesz (duże miasto), to masz fajną ściankę z liną. Nie masz. Dobrze, jak jest boulder jakości Limbo, Bronxu czy Cube. Oj, jest wtedy jest już bardzo dobrze :-)
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę.
1. Obiekt: nie jest łatwo znaleść coś, co nadaję się na ściankę, a nie zostało skomercjopaizowane w inny sposób. Jak masz halę, to wynajmiesz ją na magazyn czy zakład produkcyjny, ale nie na ściankę, bo albo najemca z pierwszej grupy wiecej zapłaci, ale sam wolisz wynając (jak jesteś wspinaczem) niż bawić się w robienie ścianki, na której raczej nie zarobisz tyle, co na wynajmie. I to mam na myśli boulder, a nie linę. Znaleźć obiekt na linę, to duuuużo trudniej niż na boulder.
2. Jak chcesz zrobić dobrą ściankę na linę, to musisz halę wybudować. Cena ziemi, cena hali, cena ścianki: przed pandemią wyceniałem to na ok 12 mln, teraz może to być 20 mln. Jak policzysz kiedy to się zwróci, to musi to zrobić ktoś mający fundusze, plus stosunkowo młody (żeby prowadzić taką ściankę 20-30 lat). A ponieważ w Polsce jest mało kapitału, to zwrot z inwestycji kalkulujesz na 10 lat - ścianka jest więc mało atrakcyjna jako inwestycja.
Oczywiście czym większe miasto, tym większe szanse na sukces. Kraków pod tym względem byłby bardzo atrakcyjny (jako miejsce inwestycji). Ale macie problem opisany powyżej: każdy apartamentowiec, hotel,, biurowiec będzie lepszą inwestycją niż hala pod linę: bo macie duży popyt na takie lokale, a bardzo drogą ziemie. Można wejść w inwestycję publiczno-prywatną, ale w Polsce mamy tak małe zaufanie do prywatnego biznesu, urzędnicy tak się boją takich tematów, że to praktycznie niemożliwe. W Żlinie miasto dało ziemię (co w sumie dla mnie jest niewystarczające, bo wolałbym mieć halę na swojej ziemi, bez zobowiązań co do przeznaczenia, bo jak źle pójdzie, to coś z tym mozna zrobić). Nie wiem jak jest w Innsbruck, ale z obserwacji, to raczej kasa panstwowa płynie na tą ściąnkę (kadra). I taki układ byłby dla potencjalnego inwestora ciekawy: stały dopływ gotówki po pewnymi warunkami: to może być kadra, to mogą być WFy ze szkół etc. Wtedy nawet urodzin dla dzieci nie trzeba robić :-)
Co ciekawe, w Innsbrucku do południa wspina sie całkiem sporo ludzi (miasto wcale nie jest takie duże) a na polskich ściankach do południa jest pusto...
Spokojnie jest miejsce na porządną ściankę jest w Krakowie, czy na Śląsku.
Znajdź miejsce, a INWestor się znajdzie :-)
PZA tutaj to miałoby małą rolę: nie mają kasy :-(
A z ciekawości: nie wiem jak teraz działają trampoliny, bo mi dzieci już wyrosły z takich atrakcji, ale to dobry przykład. Koszt inwestycji mniejszy niż ścianka, łatwiej z obsługą, większa klientela, a do tego za godzinę skakania płaci sie jak za cały dzień na ściance. No więc trampolin jest (było?) więcej niż boulderów :-)
A taka ścianka... urzędnicy tego nie rozumieją, boją się (bo przecież himalaiści giną)... po co problemy. Kolejny Olrik już lepiej postawic, ryzyko mniejsze.
inw
--------------------------------
Za cienki żeby mi dołożyć