nat Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> taka sztuka dla sztuki w takim razie?
>
> to nie lepiej cos trudniejszego od zywcowalnego
> V+, z rozsadniejsza
> asekuracja? czy trudnosciom powyzej zywca mowisz
> "nie"?
Staram się nie żywcować, choćby dlatego, że byłem na pogrzebie kolegi, który się nie starał.
Ale wiem co mówię, gdy mówię, że określoną drogę mógłbym przeżywcować i byłoby to łatwiejsze, niż tradowe przejście z asekuracją. Nie uogólniaj informacji o konkretnej drodze na całe moje wspinanie. Zapewne dobrze wiesz, że są drogi nadające się do żywcowania i takie, co się słabo nadają. To nie ma nic wspólnego z trudnościami drogi, chodzi o charakter. Czwórka w połogiej płycie może być mniej żywcowa od przewieszonego VI+, bo łatwiej zrypać się z czujnej czwóreczki, niż z wiosłowania po klamiszczach. Trady z przewieszeniami mają to do siebie, że osadzanie kości często wydłuża tkwienie w męczących pozycjach. Dla porównania, w połogu przeważnie nie ma znaczenia jak długo motasz przeloty. Zatem dość często jest tak, że przewieszoną drogę łatwiej jest przeżywcować, niż przejść z asekuracją własną, a drogę połogą - na odwrót (chodzi o sumę trudności fizycznych i psychicznych, nie mówimy o wspinających się robotach).
Jeszcze a propos tego:
> to nie lepiej cos trudniejszego od zywcowalnego V+, z rozsadniejsza
> asekuracja?
sądzę, że nadal zupełnie mnie nie rozumiesz. W przypadku dróg na własnej często jest tak, że trudność przejścia to całkiem co innego, niż trudność terenu do pokonania. Bo chodzi właśnie o to, żeby się dobrze asekurować - i to jest samo w sobie trudne (czasami). Nie wiem, co masz na myśli pisząc "z rozsądniejszą asekuracją". Dyskutowaną drogę przeszedłem z asekuracją pancerną - nie do wyrwania przy majtaniu liną, nie do wyrwania przy locie, a przy tym gęstą i bezpieczną w razie odpadnięcia. "Nierozsądne" mogło być co najwyżej to, że osadzałem ją sam, a nie jakiś ekiper - gwałciciel tradów. Włożony w to wysiłek sprawił, że owe V+ stało się dla mnie równie męczące, jak pobliskie drogi za VI+, a VI+ to z grubsza mój obecny limes.
Frajdę z takie przejścia mam nawet większą, niż z przejścia dowolnej obitej VI+ (nie licząc dróg wyjątkowo dla mnie trudnych w tym stopniu).
Przepraszam osoby postronne za zanudzanie pitoleniem o śmiechu wartych przejściach - usiłuję jedynie wytłumaczyć koledze Włodkowi o co chodzi we wspinaniu na własnej.