nat Napisał(a):
> ktore wczesniej pracowicie osadzilem, zatarlem,
Pracowitość nie zawsze wyraża umiejętności. Skądinąd, nie wiem, co to była za droga - może po prostu pułapka rodem z przewodników Haciskiego (czy również innych, niestety), gdzie jako trad może figurować stara droga wędkowa. Moje kości jakoś nie wypadają, polatać też się da i żyje się dalej. Tyle, że staram się nie wspinać po byle czym, a jeśli mam założyć przelot, który wyleci zanim przestanie być potrzebny, to wolę nie zakładać go wcale.
Uściślając, na ponad setkę dróg na własnej, wypadły mi może trzy kostki, przy czym we wszystkich przypadkach były to kości, które przestały już być potrzebne. Często się zdarza, że dany przelot działa dobrze, dopóki nad niego nie wyjdziesz i nie założysz następnych. Niektórych kości nie da się zatrzeć i mogą wypaść od majtania liny - grunt, żeby mieć już wtedy pod sobą kolejne, pancerne przeloty. Lub być w terenie, w którym się nie lata:-)
> innymi slowy, nie wspinam sie na wlasnej w mydle,
> bo cenie sobie zycie, cale kosci, no i dobre
> samopoczucie
Ja cenie sobie te same wartości, a nie przeszkadza mi to wspinać się na własnej w wapieniu. Porządne osadzanie kości jest przyjemnością samą w sobie - do tego stopnia, że np. w trakcie deszczu osadzam je sobie w najróżniejszych miejscach tuż nad glebą dla czystej, perwersyjnej frajdy, że siadają:-) Nieco mniejszą przyjemność sprawia ich późniejsza ekstrakcja - ale też można mieć radochę, gdy partner nie daje rady wyjąć, a samemu robi się to w 10 sekund. Może być tak, że są ludzie, którzy po prostu lubią: wbijać gwoździe, wkręcać śrubki, grzebać w samochodach, instalować rozmaite konstrukcje - jak się ma do tego smykałkę, to pewnie ma się też do wspinania na własnej. Ciąg drobnych wyzwań mechanicznych (zatem, poniekąd, intelektualnych), jakim trzeba sprostać robiąc drogę trad, jest znakomitym uzupełnieniem wyzwań czysto fizycznych i psychicznych towarzyszących wspinaniu.
Przy czym ta intelektualna praca nad techniczną stroną asekuracji w jurajskim wapieniu jest o klasę trudniejsza, niż np. w Sokołach.