makar Napisał(a):
> Znów piszesz o czymś, o czym nie masz bladego
> pojęcia.
Ty najwyraźniej też ;-)
> Tu nie ma "niezrozumienia".
> Tu jest "ekspiedskość z internetsów", albo
> "szkolenie koleżeńskie".
Chciałbyś.
> Danie komendy "Auto!" w momencie gdy nie chcesz by
> partner przestał asekurować to kretynizm
> porównywalny z wjazdem na skrzyżowanie na
> czerwonym świetle.
Interesuję się tym problemem od paru lat i często, gdy obserwowane osoby wyglądają na tyle sensownie, że warto z nimi pogadać, pytam się grzecznie kto ich szkolił. W większości przypadków pada nazwisko instruktora lub nazwa szkoły wspinaniania, czyli nie jest to szkolenie koleżeńskie. Nie mam, niestety, pamięci do nazwisk i nie wiem który z instruktorów jest "z ramienia" PZA, a który nie, ale jest faktem, że masowe używanie komendy "auto" tuż przed komendą "blok" NIE WIĄŻE SIĘ jedynie z masowością szkoleń koleżeńskich, które - nie zawsze słusznie - dyskredytujesz. Wśród osób błędnie używających komendy "auto" są i takie, których szkolili instruktorzy, co do których mam pewność, że to nie ich wina - tzn. oni im takiej "wiedzy" nie przekazali. Nieuprawnione "auto" panoszy się w skałach pomimo wysiłków szkoleniowców, zaś ludzi, którzy używają tej komendy poprawnie, spotykam rzadko - może w jednej piątej przypadków.
Nie wnikam w przyczyny takiego stanu rzeczy, ale myślę, że Ty powinieneś. Tzn powinieneś zadać sobie pytanie, skąd w ludziach przeszkolonych zgodnie z regułami obecnej sztuki bierze się taka tendencja, że albo zapominają o prawidłowym znaczeniu komendy "auto", albo z czasem nabierają złych nawyków.
BTW - myślę, że wszelka wiedza uzyskana na kursach, z konieczności upchanych w dość wąskie ramy czasowe, podlega zapomnieniu. Dziewczynki z ukończonym kursem skałkowym masowo nie potrafią wykonywać podstawowych operacji sprzętowych innych niż te najczęściej używane (np. samodzielny zjazd). Otwórz oczy, Makarze, i nie zwalaj wszystkiego na "szkolenie koleżeńskie", zwłaszcza, że to właśnie ono pomaga ludziom odzyskać zapomnianą wiedzę po dawno odbytym kursie. Szkolenie koleżeńskie ma też tę przewagę nad zorganizowanym, że jest dowolnie rozciągniete w czasie i odpowiada na bieżące potrzeby pytającego, często w momencie naturalnego pojawiania się tych potrzeb (np. włazimy razem na top i teraz zagadka, jak zjechać na dwóch żyłach).
Zapewniam Cię, że wiem o czym piszę, bo z racji wyjątkowo słabego przypaku, często odwiedzam miejsca nawiedzane przez początkujących, często też wspólnie z nimi wyjeżdżam lub nawet wspinam się z w zespole. Większość jest świeżo, lub jakiś czas po kursach - i mam okazję zobaczyć, co im z tych kursów zostaje w głowach.