przmł Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Przez takie podejście, ludzie jeżdżą na
> rowerach bez kasków, a potem mają ciężkie
> wypadki z uszkodzeniami głowy.
>
Proszę, rzuć jakąś statystyką, albo lepiej zostaw te kaski, bo statystyk widziałem od groma, udowadniały odpowiednią teorię, w zależności, kto ją przygotowywał. Dzieci - owszem (chociaż nie pamiętam z dzieciństwa, żeby ktokolwiek w łepetynę się poważnie strzelił na rowerze), w lesie/górach - owszem (chociaż też moim prywatnym zdaniem tylko jeśli ktoś źle czuje się w terenie, ewentualnie ma ambicję się po lasach ganiać). Moje prywatne statystyki (kilka "a jednak", kilkaset "o mały włos" i kilka tysięcy "niewiele brakowało", plus jedno "co to, czołg cię przejechał" na widok listy z miejscami ciała do prześwietlenia), mówią o tym, że przy "normalnej" jeździe po mieście (czyli: jedzie osoba dorosła, znająca przepisy i bez ambicji na zabawy w wyścigi na granicy potrącenia) szansa, że strzelę się w głowę jest porównywalna z tym, że przewrócę się w domu i przygrzmocę łbem w kant. Prędzej sobie połamiesz ręce, obijesz łokcie, zwichniesz kostkę, kolano, uszkodzisz kręgosłup (uderzenia boczne na skrzyżowaniach DDR), niż strzelisz w łepetynę.
Przez takie podejście Wybrańcy Narodu czują się spełnieni w zakresie działania na rzecz Bezpieczeństwa Rowerzystów, bo wysnuwają jakieś teorie o obowiązkowych kaskach, zamiast, na przykład, zlikwidować nakaz jazdy drogą dla rowerów. Bo w to, że kask ratuje życie, wierzą wszyscy, ale to, że na jezdni jest bezpieczniej, to już się w głowie nie mieści.