Hipek Napisał(a):
> > Spity/ringi zmieniają zasadniczo klasę drogi.
> > Trudno to zrozumieć?
> Zrozumieć nietrudno, pod warunkiem, że ktoś to
> najpierw wytłumaczy. Póki co jesteś pierwszy,
> przynajmniej w tym wątku.
Było już sporo takich pytań w innych wątkach.
Przepraszam, Fajeczko, nie wiedziałem, że na serio pytasz - tak się składa, że wielu zwolenników obijania wszystkiego używa tego "pytania retorycznego" jako argumentu za obijaniem - bo niby można nadal zrobić tę samą drogę na kościach. Z reguły odpowiadam przeniesieniem tej sofistyki o poziom niżej, mówiąc, że przecież każdy może "zrobić" nieobitą drogę na wędkę.
Ringi nie przekreślają technicznej możliwości przejścia drogi na kościach, ale odbierają takiej działalności jakikolwiek sens. We wspinaniu na własnej piękne jest właśnie to, że jesteś sam na sam ze skałą i możesz liczyć tylko na siebie (i partnera na dole). To jest coś bardziej na serio, niż wspinanie po ringach, gdzie można wbić się w drogę nie mając elementarnych umiejętności, po czym w dowolnym miejscu "dać ciała" i zjechać.
Dla mnie osobiście liczy się również to, że wspin na własnej nie jest aktywnością łatwo dostępną dla rozmaitych "rekreantów" (zapożyczenie z czeskiego). Oznacza to, że nawet w słoneczny weekend mogę powspinać się w fajnych rejonach, nie czekając w kolejce do drogi, nie oglądając kolesi nie mających pojęcia ani o wspinaczkowej etyce, ani nawet o asekuracji. Po obiciu, zastępy takich zawodników pojawiają się jak grzyby po deszczu i nawet gdyby ktoś chciał tak potraktowaną drogę prowadzić na kościach, musiałby odstać swoje w kolejce - to trochę jak zamówić cordon bleu z truflami w MacDonaldzie.