Historia wspinania pokazuje sens istnienia spita czy ringa w ścianie. Pojawiły się one wtedy gdy "wspinanie poszukując trudności" przeniosło się na "nieasekurowalne" płyty. (choć przy dzisiejszym dostępnym asortymencie nieasekurowalne niececo się zdewaluowało). Ich istnienie jest UZASADNIONE w miejscach gdzie nie sposób się bezpiecznie asekurować. Pojawienie się ich otwarło nowe możliwości we wspinaczce.
Nie usprawiedliwia to jednak mnożenia na potęge spitostrad/ringostrad w miejscach które spokojnie można przejść klasycznie. Takie działanie stoi w sprzeczności z poszanowaniem tradycji i natury. Spit, ring jest elementem "obcym" w skale, więc poco mnożyć niepotrzebne byty... Jeżeli brak stałych przelotów na drodze kogoś odstrasza to zawsze może pojechać na ściankę. Bo jeśli traktować wspinanie jedynie w kontekście wysiłku fizycznego, to najlepiej nie wychylaś się poza zaprzyjaźnioną ściankę (bedzię bezpiecznie).
Jeżeli ktoś argumentuje obijanie tradów małą ilością dróg piątkowych dobrze obitych to jest On ignorantem/konformistą (idzie na łatwiznę), mizernym wspinaczem (to pod względem wyszkolenia/doświadczenia) i arogantem (nie szanuje czyichś racji)
Kiedy zaczynałem się wspinać obita V to był ewenement, ale wtedy jakoś nikt nie krzyczał z tego powodu a i jakoś dało się prowadzić takie drogi. Ludzie rozsądnie dobierali cele a i większość dróg w tym stopniu dała się przyasekurować z pętelki heksika stopera itp.
pozdr