Dobra, dobra...chodziło mi jedynie o znalezienie takiego rozwiązania, które było by z korzyścią dla OBU stron. Jeśli aspekt prawny nie pozwala na uniknięcie wprowadzenia "książki wyjść" to zgoda na jej funkcjonowanie. Jeżeli takie rozwiązanie ma spowodować spokojny sen właściciela, to należy sie do tego dostosować i już (alternatywą byłby zakaz wspinania w Mirowie, a takiej sytuacji chyba nikt sobie nie wyobraża, nie wyłączając samego właściciela terenu, wszak jesteśmy niewątpliwą "atrakcją turystyczną" :))
Należy po prostu usiąść i pochylić się nad tematem, związanym z samą formą realizacji takiego rozwiązania i to jest na chwilę obecną najważniejsze.
Odniosłem się natomiast do turystów, bo nie bardzo widzę tak naprawdę różnicy pomiędzy naszymi poczynaniami w skałach (z założenia wiemy co robimy, mimo wszystko) a różnymi patałachami, którzy będą włazić tam gdzie nie trzeba i co nie daj Bóg, spadać stamtąd. Tak czy siak, różne osoby będą w Mirowie przebywać i robić różne dziwne rzeczy, a nie ma projektu wprowadzenia "książki wyjść" dla "niewspinaczy". Jak bowiem jest różnica w kontekście ew. odpowiedzialności (jeśli takowa miała by w ogóle miejsce) właściciela terenu, pomiędzy wypadkiem turysty a wspinacza, ja osobiście nie widzę żadnej. A na chwilę obecną wprowadzić się chce "nadzór" nad ruchem wspinaczkowym, o turystycznym nie ma mowy.
Tutaj widzę małą sprzeczność i niekonsekwencję i tyle.
Kwestia nadzoru tego terenu przez Straż Gminną również nie bardzo mi się widzi, bo i przestrzegania jakich przepisów miała by ta straż pilnować. Jaka miała by powstać Uchwała Gminy dotycząca ruchu turystycznego/wspinaczkowego na skądinąd prywatnym terenie?
Takie sobie snuję tutaj teorie...
Kapitan Bomba Rządzi !