Rycerze Jedi w okopach Trójcy.
Tak tak - nie ma żadnych wątpliwości - dzielni Rycerze Jedi stanęli w świętym szańcu - ta sama odwaga, kryształowa czystość charakterów, a nade wszystko Misja: "WALCZYĆ ZE ZŁEM"!
Dowodzi oczywiście Obi-Wan Kenobi.
W transkrypcji z języka tatooińskiego tłumaczy się to jako "Po-krzan Poszedł", co ma związek z pewną zabawną anegdotą z czasów jego inicjacji, ale nie pora o tym mówić. Obi-Wan to pomnik ze spiżu - ten zawsze zmęczony, pełen głębi wzrok. Postać lekko przygarbiona, ale w boju sprężysta. Ręka pewna i szybka: a gdy pojawi się w niej świetlny miecz - śmiertelna. Obi-Wan mówi krótko, ale pięknie. Jego mowa jest zwięzła, umysł jasny, twarz promienna. To WÓDZ - inni idą za nim, choćby na bój śmiertelny, choćby bez szansy nadziei. Surowy on jest dla swoich Padovanów - aż czasem za bardzo może. Ale hartuje ich jak stal. I wcale nie zwariował, jak głoszą podstępne języki Sithów - to Sztuka, tajemna Sztuka Rycerzy Jedi każe mu tak postępować - lecz kto sam nie jest Jedi, ten nigdy nie zrozumie...
Ten obok, ten mniejszy, skurczony jakby - o nie dajcie się zwieść pozorom - to wulkan energii. To sam Master Yoda - twórca Szkoły Rycerskiej na Betelguse i jej wieloletni ober-szef. Kompetentny, dalekowzroczny, przenikliwy. Samą potęgą umysłu swego potrafi przeciwnika zniszczyć i w proch obrócić. Lecz jakże groźny jest w gniewie! O, kto go widział - nie zapomni. Salto, piruet, wolta i cios, cios, cios za ciosem, a nie jeden, tylko dwa świetlne miecze migają wokół niego niby aureola jakaś, jak tęcza. Ale to tęcza śmierci...
Choć niezbyt wyniosły - dumny on, skromny (choć zwą go "Diamentem galaktyki"), samotnie idzie przez świat, bo - jak pouczał swych uczniów - "Jedi nie może mieć nic, czego natychmiast nie mógłby porzucić". A jednak Yoda jednej rzeczy porzucić nie umie - Szkoły Rycerskiej: ją kocha, z nią szepce czule, gdy sam zostaje, aksamitną ściereczką poleruje kryształy klozetów, ściera kurz ze złotych spluwaczek. Tu trzeba stanowczo oddalić zarzuty, jakoby Master Yoda odurzał się wywarem z rośliny Otatop - te oszczercze plotki (Sithów to niecna robota) wzięły się stąd, że wprowadziwszy się w stan medytacji Yoda obcował z Mocą nieraz przez dni wiele z rzędu, duch jego ulatywał, ale wracał silniejszy jeszcze, jeszcze piękniejszy, a Szkoła dzięki niemu rozkwitała jak nigdy dotąd. Dlatego będzie jej Yoda bronił za cenę życia: bo gdzie się podzieje, gdy jej zabraknie? Czy znowu w tym cholernym bagnie na planecie Dagobah?
Gdy tak stoją ci dwaj na szańcu, za nimi niezgrabnie kuśtyka C3PO - specjalizacja: kontakty roboty-ludzie. Dla przyjaciół po prostu "Doc". Nie poświęcimy mu zbyt wiele miejsca, bo to postać drugoplanowa - ogranicza się czasem do tłumaczenia tego, co jego Mistrz chciał powiedzieć gdy mówił, to co mówił, oraz do mechanicznego, aczkolwiek nie pozbawionego uwielbienia, powtarzania "Yes, Master".
W tle, nigdy na pierwszej linii, zawsze w cieniu jakby, umościł się Jabba the Hut - specjalny, utajniony Jedi. Wiadomo to stąd, że - jak donoszą wtajemniczeni - Mistrz Yoda zwraca się do niego z ogromnym szacunkiem,, przyklęka, całuje skraj szaty, chyli głowę i powiada: "Bracie Adalbercie"...
Złośliwi powiadają, jakoby źródłosłów "Jabba the Hut" tkwił w języku czeskim i miał rzekomo brzmieć "žába i had "(czyli żaba i wąż). Albo - "Żaba i Gad" - pośrednią poszlaką są pewne słowa o Gadach, jakie wygłosił onegdaj Master Yoda, ale czy można opierać się na poszlakach? Porzućmy zatem niepewne ścieżki i wróćmy do pewników - otóż Jabba to Master-Mind Rycerzy Jedi. To on nosi tytuł "Wielkiego Kodyfikatora 33 stopnia" oraz "Grand Dydaktyka". Jest ich zapleczem intelektualnym - THINK TANKIEM i pewne podobieństwa fizjonomiczne dają się tu istotnie zauważyć. Yabba nie walczy, on UCZY walczyć. Zarzucanie mu, że miecza nie potrafi już utrzymać to bzdura - Yabba wie, jak trzeba wojnę robić, posiadł wszystkie tej walki tajniki, to on szkolił Yodę i Obi-Wana, wsączył w ich umysły wiedzę i Moc. Tę Moc ma zaś tak wielką, że potrafi spopielić samym spojrzeniem, dlatego cieszy się ogromnym szacunkiem a w jego obecnością drżą nawet najdzielniejsi... Powiadają, że onegdaj nasłany płatny zbój stanął przez Jabbą - w miecz jeno zbrojnym - i zamierzał pozbawić go życia. Do walki wszak nie doszło - Jabba tak do zdrajcy przemówił, tak opisał mistrzowskie swe pchnięcia, tak odmalował sztychy i finty jakie by zastosował, tak przygniótł wroga kompetencją i doświadczeniem - że ów, zrozpaczony, na własny miecz się rzuciwszy, życia się podłego był pozbawił.
Tak więc Ci nieustraszeni wojownicy tkwią dziś w okopach Trójcy - biją się za Prawdę - przeciw Kłamstwu, za Dobro - przeciw Złu. Wojska Sithów podchodzą pod ich szańce, szykuje się bój śmiertelny z wrogiem straszliwym: Mrocznym Widmem, synem Ciemności - Lordem Paszczerem! Ciemna jego postać kroczy wśród dymiących zgorzelisk, miecz wznosi w górę. Ale... Czy jest sam? A gdzie jego Mistrz, Darth Sidious? Czyż nie nauczał Yoda: "there are always two - Master and the apprentice"?
Kim jest więc tajemniczy Mistrz wszystkich Mistrzów?
Ale o tym to będzie w następnym odcinku, drogie dziatki!
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-06-30 17:56 przez paszczu.