A pamiętacie w starym Ostańcu babcię klozetową? Siedziała pomiędzy kiblem damskim i męskim (dziś tam jest Drink-bar) i kasowała za "korzystanie". Gdy wiara, która przychodziła tam po wodę nie chciała płacić twierdząc, że nie korzystała z kibla, babcia ochrypłym, aczkolwiek tubalnym głosem wyrażała o tym swą opinię i do dziś niejeden, nie dorasta jej do pięt w wymyślności bluzgów.
A PKS do Zawiercia, na który chciałoby się załapać w niedzielne popołudnie? Poczciwe SANy i Jelcze notorycznie mijały przystanek w Podlesicach i zatrzymywały się na górce vis a vis Ostańca, gdzie miejscowi zaczajeni w rowie, wyskakiwali z niego i wówczas kto ze wspinaczkowej braci zdążył dobiec z przystanku, ten się załapał... A wory były ciężkie! Same stalowe karabinki, haki i młotek sporo ważyły. A i namiot z drewnianymi masztami też dawał popalić.