I nie jestem ratownikiem jopru, topru, gopru, wopru, czy sropru. Nie trzeba wiele, żeby zrozumieć, że akurat w tym przypadku miało głupie dziewuszysko szczęście, że chłopaki z odpowiednim sprzętem i kompetencjami są na miejscu.
Zresztą kwestionowanie obecności Grupy Jurajskiej na Jurze jest kompletnym idiotyzmem. Kto tak twierdzi zasługuje na mordobicie (najłatwiej chyba jak będzie leżał jęcząc i jojcząc ze zlamaną kolumną pod skałą). W Gorcach też niby ratownicy na cholerę potrzebni - wydawałoby się. Góry płaskie, dukty szerokie, co się komu może stać. A to właśnie szara, bezmyślna tłuszcza niedzielnych i wakacyjnych turystów robi najwięcej roboty. Po to są ratownicy, żeby cię jeden z drugim znieśli nawet jak sobie pójdziesz nowe buty rozdeptywać i nogi okrwawisz do żywego mięsa, albo na kacu kolano rozbijesz. Po to żebyś się czuł bezpiecznie. Ciekawe, że nie są ci ratownicy jak normalne pogotowie - nie sprzedają skór, są na każde wezwanie, nie pytają czy jesteś ubezpieczony, nie zwlekają. Są. I to chyba jest najważniejsze, bo są jeszcze do tego na każde wezwanie. Cała ta drwina tutaj to tylko dlatego, że dziwnym trafem o akcjach GJ GOPR dość głośno trąbią media. I co z tego? Niech trąbią, niech ludzie wiedzą, że Jura jest niebezpieczna, śmiertelnie niebezpieczna. Niech o tym pamiętają. Bo kiedyś było głośniej o tym za socjalistycznego PTTK, a dziś nie ma tego klimatu ostrzegania. Więc niech się z telewizora i gazet dowiadują, że ze skał spada się twardo.
Nie dziwię się, że po pyskówkach tu na forum pewnie jurajscy ratownicy za wspinaczami nie przepadają - nic dziwnego - wieje stąd butą i zarozumiałością.
Do czasu, do czasu (głos opatrznościowy na puszczy wołający o powrót dobrego obyczaju).