To moze najpierw wyjasnie z kim sie zgadzam, a kto wg mnie bredzi.
Andrzeju. Rozumiem Twoj bol. Mimo ze to nie moj problem bo nie moj rejon, jak to niedawno ujal Szalony. Dla mnie nie ma roznicy, czy drogi sportowe sa w starym kamieniolomie czy w Dolinkach. Kamien nad Leskiem z Ziemia Obiecana, tez jest starym kamieniolomem. Liczy sie historia i tradycja rejonu. O powodach takiego podejscia do sprawy przez toolowcow napisze na koncu.
Grzesku, widze ze masz to samo co ja na mysli.
Jacek-org Mysle ze srodowisko instruktorskie moze jedynie wplywac na lepsze wychowanie, wszczepianie zasad poszanowania do tradycji. Ale ich dzialalnosc i tak nie obejmie tych najbardziej "gniewnych", a wrecz moze dzialac na nich jak plachta na byka. Na zasadzie powiazania: instruktor => PZA => przepisy => komuna. Lub raczej odwrotnie.
Birbag, Komos, Kolarz Nie wiem czy pomorze przemoc (mordobicie) na miejscu zbrodni. Moze doraznie tak. Jednak na dluzsza mete tylko wychowanie, tlumaczenie i nagana srodowiska. Nie wylaczajac publicznego kapowania winnych. Jak ktos sie obawia, albo mu nie wypada, to nawet anonimowego. Sprawa jest zbyt powazna. Przynajmniej na "trefnych" i ich poczynania, zwroca uwage inni.
Brade. Twoja koncowa konkluzja jest najtrafniejsza. Najwiekszym niebezpieczenstwem jest masowosc, a do niej przyczyniaja sie najwiecej ringi i francuskie (czytaj zniewiesciale) podejscie do wspinania. Jak za komuny, ktorej korzenie zreszta pewnie nieprzypadkowo siegaja Francji. Ma byc masowo i bezpiecznie jak w domu.
Jerry. Zgadzam sie z wiekszoscia co piszesz. Za wyjatkiem jednego. Mozesz nie lubic hakowki i nawet nia pogardzac. To twoje prawo. Ale jesli u ciebie nie ma tolerancji dla kazdej ludzkiej dzialalnosc (no prawie kazdej nie szkodzacej innym), w tym dla kazdego rodzaju wspinania, to tym samym stawiasz sie w tym samym szeregu co ci, dla ktorych "nudny i ordynarny" drytuling jest wlasnie ich wyborem. I maja innych po prostu w dupie. Nie tedy droga. Dla mnie taka nuda moze byc wieczne patentowanie drog sportowych czy boulderowych. Nie robie tego, ale nie pogardzam tymi, ktorzy tylko to robia.
A teraz troche do przeciwnikow. Nic rozsadnego zaden nie napisal. Wrecz sie skompromitowali niewiedza. Messner (jesli wiecie kto to taki) kiedys powiedzial, ze aby cos osiagnac w jakiejs dziedzinie, we wspinaniu rowniez, to trzeba znac najpierw historie aby wiedziec co nowego robic. Wiec
Aczkolwiek. Wiedz ze Andzrzej zapewne nie trzymal dziabow w rece od parunastu lat, ale zaloil by i lepiej od wiekszosci tych co "skrobia po skale" teraz. Ponadto nie jestes chyba taki zadufany w sobie, aby sadzic ze to twoje pokolenie wymyslilo drytooling. Jesli nie dostrzegasz walorow estetycznych w jakims Kamieniolomie to nie musisz sie tam wspinac. Inni moga go dostrzegac i tam chodza klasycznie od wielu lat. Jak slyszales zle opinie o filmie, to na niego nie idziesz i nie dajesz zarobic producentowi i jego tworcom. A niekoniecznie musisz zaraz niszczyc jego kopie czy kina gdzie jest wyswietlany. Dziaby i raki sa rzeczywiscie narzedziami ostrymi. Przyznaje ci racje. Pozostawiaja slady na skale, jak to kiedys okreslilem podobne do bronowania. Ale tylko w wykonaniu cieniasow i poczatkujacych. Sam pamietam jak kiedys uczac sie, robilem rowerek nogami po skale. W Tatrach. Ale szybko zaczelo mi byc szkoda, rowniez moich rakow. Taka technika jest naprawde malo skuteczna na nieco trudniejszych drogach. Przyznaje ci jeszcze w jednym racje. Gdzes ci ludzie od toolingu musza sie wspinac i trenowac. Niezaleznie na jakim sa poziomie. Na pewno nie beda sie uczyc na Superscieku, jak proponuje Jerry. Ale na milosc boska, nie musza tego robic na drogach skalkowych/klasycznych/sportowych czyli na tym co wykorzystuja inni. Rowniez nie na rysach przechodzonych latem. A nie laska zakasac rekawy i wydac pare zlotych na ubezpieczenie dla siebie drog, na tak zwanych rzechach. Wlasnie tam znajduje sie zwykle troche trawy wysmiennitej na zime. To dla tych co chca z dolem, a za drogo lub nie ma czasu w tatrzanskie trawki. Tu nie chodzi o przejmowanie wzorow skadkolwiek. Bo dla mnie takim zwyrodnieniem byly kiedys proby wprowadzenia u nas nawet francuskiej skali trudnosci wraz ze wszystkim co francuskie we wspinaniu. Podczas gdy mielismy swoja wlasna skale trudnosci. Chodzi o zwylky zdrowy rozsadek i poszanowanie innych. To nie maja byc wydzielone rejony, tylko po prostu fragmenty skal nie uzywane. I tez moze lepiej nie na widoku w np parkach i rezerwatach. Bo zardzewiale ringi i zacieki po nich, czy slady magnezji, latwo da sie usunac, ale takich sladow po rakach juz nie. A zarzady parkow moga w przyszlosci wszystkich nas wspinaczy wywalic na zbity pysk.
Tuna fish. W zasadzie to masz racje. Kosci niszcza skale tez. Gdyby nie, to by sie ich uzywalo w piachach. Jednak 1000 a moze wiecej razy mniej niz drytoling. Przyznaje ci jednak racje w samym podejsciu do zagadnienia. Haczenie przezemnie uprawiane na duza skale, tez sie niektorym nie podoba. Ale wyjasnienie w podsumowaniu.
Do sumienia wszystkich.
Andrzeju, jako jedynym tu przedstawicielu i obroncy tych, co najbardziej chca zaringowac prawie wszystko. Zwroccie uwage, ze tradycjonalisci/konserwa wspinania tak samo szuje sie szykanowana i zagrozona z waszej strony, jak teraz ogol wspinaczy "letnich" przez drytoolowcow. To wcale nie jest taka odlegla analogia. Oni tez prosili "litosci", wymyslajac czy proponujac z bezsilnosci chocby takie Strefy. Moja dzialalnosc czyli haczenie, tez jest wyklinana przez wielu. Bilbym sie w piersi, gdybym to robil szkodzac innym. Ale poki co robie to tam, gdzie nie tylko jest to aprobowane, ale ma wielkie tradycje. Nawet taki oredownik wspinania "clean" od cwierc wieku, jakim jest Yvon Chouinard, nie neguje haczenia. Wspinanie, od samego swojego poczatku, zawsze bylo w wiekszy lub mniejszy sposob zwiazane z roznego rodzaju ulatwieniami. Tak bylo i pewnie zostanie. W Tatrach rowniez. Pamietam, pierwsze moje sezony, gdy sie podkurzylem na wiesc o uklasycznieniu paru drog hakowych na Zabim Mnichu. Albo przynajmniej sie dowiedzialem ze sa juz klasyczne. A mialy byc dla mnie latwo dostepnym poligonem treningowym przed Mnichem, ktory byl jeszcze dla mnie za trudny. Portafilem to uszanowac i tam nie haczyc. Mimo ze w dyskusjach o nitowaniu, bylem po stronie tradycjonalistow, to jednak jestem liberalem. Jako autor masywnie onitowanej drogi ze zjazdu, bylem gotow wyrzec sie takich mozliwosci. Widzac jak "zaraza" sie rozprzestrzenia bez kontroli. Moim zdaniem, jest tylko jedno wyjscie. TOLERANCJA I POSZANOWANIE INNYCH. Tego co inni robia i tradycji. Poszanowanie czy tolerancja, to nie jest bezmyslne zadanie od innych nie wpinania sie w ringi obok rysy. Juz przechodzonej przez chocby jedna osobe inaczej. Jest nim nie wbijanie tego zelaza. Tak samo jak nie haczenie drog klasycznych w skalach czy nawet w Tatrach (tam gdzie moze to je popsuc), lub nie skrobanie dziabami i rakami na drogach klasycznych. Jesli my miedzy soba nie szanujemy swoich wlasnych osiagniec, czy naszych poprzednikow, to nie mozemy wymagac, aby nawiedzeni drytoolowcy szanowali nasze skaly. To chyba zrozumiale. Mysle ze mlodzi gniewni Drytoolowcy moga wziac przyklad z z Andrzeja i Szalonego, ktorzy po paru miesiacach nieprzejednanych bojow jednak sprawe przemysleli (jesli chodzi o Tatry) i ustapili. A mieli jednak duzo wiecej do "stracenia". Dziwie sie notabene, ze ich propozycja nie znalazla wiekszego odzewu. Z mojej strony, chcialbym przy okazji pogratulowac , poprzec i ponownie zapewnic, ze na pewno nie pojde haczyc Metalliki. Ani probowal jej przejsc "klasycznie zimowo" jak niektorzy zalosnie nazywaja drytooling. Mam nadzieje, ze Drytoolowcy zrobia to samo. Tzn beda dzialali tam gdzie innym to nie przeszkadza. A jest gdzie.
Jacol