Autorki nie znam. Tłumacza nazwisko również nic m nie mówi. Tym bardziej redaktora... o lie takowy był, bo sama Pani wie jak to z redagowaniem bywa.
Jak to szło? "Jeśli pisać recenzje, to tylko negatywne, bo przynajmniej jest gwarancja, że to nie dla kasy?"
Ta (recenzja),do której że'm się przy..czepił, Pani autorstwa - bynajmniej nie negatywna. Przeciwnie - wręcz entuzjastycznie zachęcajãca. I tu pies jest pogrzebany. Paniã mam za ekspertkę, i to w temacie literackiego warsztatu, jak i samych gór (chyba). Ekspertowi nie przystoi bezrefleksyjne przepisywanie cudzych dyrdymałów, a tym bardziej tworzenie recenzji na za sadzie: "kopiuj - wklej".( to poniekåd sugerowałoby odesłanie moich uwag "do autorki, tłumacza i redakcji"). I to niezależnie czy Ekspert za owã recenzję "bierze kasę", czy pisze "dla idei, z miłości do czytelnika (suwerena)". Ksiãżki o "Panu Samochodziku" i "Winnetoou" też się dobrze (w pewnym nastoletnim oczywiście wieku) czytało. Z tego co wiem obaj autorzy (zwłaszcza May)nieźle na nich zarobili, że o "filmach na motywach" nie wspomnę. Recenzuje Pani ksiàżkę górskà akcentujàc walor historyczno-kryminalny, a nie "harlekina".
Nie zaszkodzi pamiętać.