Pojawił się jeszcze jeden artykuł z wnioskami Jacka Berbeki.
[
sport.dziennik.pl]
Poważny wydawało by się Jacek Berbeka a puszcza w świat wnioski oderwane od rzeczywistości.
"Jednak to, że on został na tej wysokości spowodował właśnie ten rak. Odpadniecie raka. (...) Jeżeli w pobliżu byłyby inne osoby, które by mu zapięły ten rak i pomogły, to wydaje mi się, że możliwe było zejście do 7 800 m, a potem jest już bardzo łatwy teren."
Wszystko wina raka i braku partnerów, którzy by mu pomogli założyć ten rak.
Nic to, że TK po zdobyciu szczytu zgłaszał problemy zdrowotne, skrajne wyczerpanie energetyczne. Nic to, że TK odcinek ze szczytu do komina pokonał w ponad 10 godzin podczas gdy jego koledzy w 1 godzinę. Według Jacka Berbeki po prostu wystarczy, że "gdyby ktoś pomógł, gdyby cała czwórka razem działała i pomalutku sobie schodzili do przełęczy, to myślę, że nic by się nie stało".
Tak po prostu wystarczy, żeby człowiek skrajnie wyczerpany energetycznie pokonał by w dół ponad 600 m przewyższenia, bo czemu w końcu miałby tego nie zrobić.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-10-11 15:29 przez Eco.