AndrzejZ Napisał(a):
>
> Co do humanistów, to jednak jest coś na rzeczy w
> tym co (pośrednio)
> sugerowałem. Jak przyjrzysz się dawniejszym
> "humanistom", od starożytności
> nawet po wiek XX to byli to ludzie niezwykle
> wszechstronnie wykształceni.
> Na przykład, znajomość współczesnej mu fizyki
> przez Witkacego była dla mnie
> porażająca. Tymczasem obecnie bardzo wiele razy
> spotkałem się z wypowiedziami
> różnych znanych "humanistów" (aktorów,
> pisarzy, muzyków etc.) którzy wręcz
> chwalili się tym, że pojęcia nie mają o
> naukach ścisłych, nawet na poziomie szkolnym
> -- jakby to była wielka ich zaleta...
> Nie spotkałem się jednak, aby fizyk (nawet
> jeśli jest idiotą) chwalił się
> nieznajomością
> gramatyki czy literatury na poziomie szkolnym -
> fizyk raczej by się tego wstydził...
Ależ mylisz się, Andrzeju. Takich jest mnóstwo. Chwalą się oni na przykład dysleksją, zupełnie tak, jakby była ona szczególnym znakiem wtajemniczonych, a nie rodzajem upośledzenia umysłowego...
> Oczywiście, nie twierdzę że dotyczy to
> wszystkich, ale "efekt statystyczny" wg mnie
> jest dość wyraźny.
Według statystyki, jeżeli ja mam troje dzieci, a Adam nie ma ich wcale, to wspólnie mamy po półtorej dziecka. Dzielimy w pionie czy w poziomie?
>
> Natomiast na poziomie akademickim, sorry, ale wg
> mnie panuje w naukach humanistycznych
> dość powszechna maniera do nadmiernego
> "formalizowania" i to rzeczy, które
> są nieformalizowalne. Tak, jakby humanisci
> chcieli się zblizyć do nauk ścisłych (?).
> Artyuł Sokala szedł właśnie w tym kierunku,
> więc nie jest to tylko moje odczucie.
> .
Tego rodzaju dysputy: przewaga wiedzy ścisłej nad umiejętnościami humanistycznymi (bo tak bym te dwie dziedziny klasyfikowała) podnoszone są co jakiś czas wszędzie; ów śmieszny trend nie omija także naszego forum. Niczemu one nie służą, chyba tylko temu, by paru frustratów mogło wykazać się specjalizacją w jakimś wąskim zakresie wiedzy.
Jeszcze bardziej zdumiewające są dla mnie dyskusje wokół pisanych przeze mnie recenzji. Powiem otwarcie: są one dla mnie zabawne, bo publikacja recenzji nie jest z mojej strony ŻADNĄ zachętą do dyskusji! Manifestuję po prostu swoje poglądy na temat danej książki, czyniąc to we właściwy sobie samej sposób i niespecjalnie dbam o to, czy zostanę zrozumiana, zaakceptowana, czy ktoś się ze mną zgodzi, czy nie. Nie jest to uwaga kierowana tylko do Ciebie, Andrzeju.
Dlatego, Panowie, nie rzucajcie mi rękawicy, bo się Wam zrobi zimno :-)
Księżniczka.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Inveniam viam aut faciam