Hej - zapomniale ze Wy za woda mozecie nie miec polskich czcionek - I'm sorry.
Tez mam dwa fakultety i owsze znam wersje Szalonego, chocby dlatego, ze Szalonemu chcialo sie to przeniesc na papier - wiem wiem - w celu zmanipulowania takich jak ja. Nieszczesliwie sie sklada, ze Szalonego bardzo dobrze sie czyta - tym bardziej ucieszyl mnie jego aktualny elabortat teoretyczny.
Ale wracajac do merituum - historie wspinania staralem sie poznac przede wszystkim organoleptycznie i nawet uwazam, ze mi sie to nienajgorzej udalo. Doszedlem do tego, ze nie mialem sie juz prawie po czym wspinac pod Krakowem, wiec zaczalem robic swoje drogi.
I co napotkale po drodze - 1. mega klasyki Szalonego ok VI.5; 2. klasyki z poprawkami ok VI.5+ (np. Kaplica); 3. rezanie na VI.6.
Jestem estetą i ten aspekt ma dla mnie decydujace znacznie (np. dwojka w kruksie na trudniejszych Pawianach to się Szalonemu udala jak malina!) natomiast wiele sztucznych drog, ktore powstaly w pozniejszej epoce - nie rekami Szalonego - ktore moglyby stanowic dla mnie sportowy cel, sa takim przykladem ohydy, ze ciezko mi sie zmusic.
Wiem co powiesz - to wina Szalonego - ale ja odwracam wektor i mowie - to Wasza wina! Oddaliscie Szalonemu pole, a kto panuje nad polem, wygrywa bitwe - to powinienes wiedziec.
Wasza ciezka jazda oddalila sie w poplochu, a lucznicy pokrzyczeli, oddali kilku strzalow i uciekli w zarosla. I koniec. Zostal sam Szalony i robil to co chcial - zagospodarowal podkrakowskie skalki po swojemu, bo nnie licza sie deklaracje, tym bardziej ze jedynie werbalne, lecz wbite ringi i spity i wykonane przechwyty. Przykro mi.
Znam historie Cim - ale prawda jest brutalna - sportowego przejscia Mandali dokonal sympatyczny Tomasz, z ktorym startowalem ze 2 razy w zawodach. Ja nie mam zadnego sentymentu do wedki - przykro mi x2.
Pozdrawiam serdecznie
jt