Uwazam, ze niedopuszczalne jest mieszanie dwoch spraw, czyli kucia i stałych przelotow, ponieważ...
Piotrek Kaleta Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> W tym przypadku dla mnie jest to wybór miedzy
> tym, że będę "odkrywcą" jakiejś linii i
> pozostawię tę samą radość odkrywania tym,
> którzy przyjdą po mnie lub pozostawię na drodze
> odcisk swojego jestestwa w postaci chwytów i
> przelotów zabijając tym samym możliwość
> odkrywania jakiegoś kawałka skały dla siebie
A czy tworzenie/przejscie w ogóle jakiejkolwiek drogi, poprzez jej pokonanie/publikacje/notkę w wykazie, nie jest juz samo w sobie odciskiem "jestestwa" autora/wspinacza? Czy do tego na pewno potrzebne sa preparowane chwyty i stałe przeloty? Moze w ogóle zrezygnujmy z dzielenia sie z innymi informacjami z przejsc nowych dróg, tworzenia przewodników i wogóle nie rozmawiajmy o wspinaniu. Zrezygnujmy z całej otoczki, ktora towarzyszy wspolczesnemu wspinaniu, nie tylko sportowemu, ale i tradycyjnemu, nie tylko w skałach, ale i górach, nie tylko w skale, ale i w śniegu i lodzie. Spalmy papiery i zacznijmy od początku! W koncu "gdzie wola tam droga"!
> {i przy okazji frajdę z przejścia czegoś w takim
> samym stanie technicznym w jakim ją natura
> stworzyła).
Nie wiem po prawdzie co rozumiesz pod pojeciem "stan techniczny", ale zakładam ze obłuda przez Ciebie nie przemawia. Uwierz wiec, ze nie ma takiego wspięcia, które nie ingeruje w naturalny stan rzeczy. Kazde pociagniecie, stąpnięcie, nawet lot na osadzonej kości niesie za sobą potencjalne ryzyko ingerencji w nature, a pomijam juz uzycie magnezji czy butów, dziabek czy raków. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem, jakie przychodzi mi do głowy to przestac sie wspinac, bo na pewno nie przekonasz mnie sugestią o maksymalnym ograniczeniu ingerencji, bo niby dlaczego? Albo...albo...
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2009-12-10 16:15 przez bly73.