Oczywiście że komercyjna strona narciarskiego biznesu tzn. muza, bary i różne inne przejawy rżnięcia bażantów są takie sobie. Ale patrząc na sprawę globalnie czyli w wieloskali społeczeństwa - lepiej że ludzie pojadą sobie pozjeżdżać po ratraku niż mieliby wpierdalać czipsy przy tv.
Narciarstwo pozatrasowe, a już szczególnie tury to jest margines marginesów.
Jak jadą w skały na west to raczej wybieram takiej miejsce coby się najwięcej powspinać przy minimalnym zapierdalaniu pod skałę. Podobnie jest z nartami poza trasą. Jeden zjazd dziennie to jednak trochę mało - chyba że przez Wale Blansz ;-)