W wątku o narciarstwie chętnie się wypowiem -
mea-west, choć z nazwy jest mi bliska, bo mojego wujka pilota dwa razy ratowała od śmierci w Kanale Angielskim, tym razem poglądowo jest mi daleka i daleka też od realiów narciarskich.
Niestety wyciągi są konsekwencją marzeń pionierów narciarstwa - takich jak Zaruski et consortes. Nijak się nie da z tradycji wyciagnąć pięknoduchowych wniosków. Wartością nadrzędną było, jest i będzie zjeżdzanie, a nie tak jak u nas - "włażenie".
I choć nad wyraz cenię sobie pobyt z deskami w górskiej dziczy i zakładanie śladu, to dostawanie się pod gorę zawsze będzie mnie wkurwiało i bede się starał je uprościć jak tylko można.
Na turach też nie moge sie przekonać, że podchodzenie jest wartością samą w sobie. Podchodzenie mnie wkurwia, odwrotnie proporcjonalnie do tego jak zjazd jest zajebisty. I to tyle w temacie ode mnie