Tribal Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> No proszę proszę.
>
> Masz jakieś badania dowodzące tego, że ginekolodzy
> nic ni wiedzą na temat poronień, kto ci to
> powiedział?
Nic takiego nie napisałem. Jedynie tyle, że w większości
przypadków nie mają zielonego pojęcia o tym, co
powoduje poronienie. Ujmując to samo bardziej delikatnie -
nie znają przyczyn, jedynie stwierdzają fakt, że poronienie
miało miejsce.
> Jak musisz już się powymądrzać to
> naprawdę poważnie się zastanów, bo obrażanie
> ginekologów, ze nie wiedzą nic o poronieniach to
> jak mówienie, że kominiarz nie wie skąd się bierze
> dym z komina.
Jesteś błyskotliwy i bardzo zabawny.
> Jak sądzisz wszechwiedzący/wyroki
> ferujący poronieniu do kogo trafia kobieta i kto
> musi się na tym znać i dokumentować?
Dokumentuje dział dokumentacji medycznej a zna się
ginekolog, tyle, że stan wiedzy jest jak na razie niski
i bardzo wielu rzeczy o przyczynach poronień nie wiadomo.
Byłoby pewnie lepiej z postępem wiedzy, gdyby nie pewne
właściwości środowiska medycznego...
Spora grupa lekarzy (ba, pewnie znakomita większość)
to osoby zamknięte na wiedzę, oduczone samodzielnego
myślenia już na studiach. Nie od dziś tacy są - wystarczy
przypomnieć, z jak wielką butą i oporem środowisko medyczne
reagowało na wielkie odkrycia dokonane przez bardziej
twórczych i otwartych na naukę kolegów.
Przykładem znakomicie łączącym ginekologię z
psychiatrią był Ignaz Semmelweis, twórca antyseptyki,
odkrywca prawdziwych przyczyn gorączki połogowej.
Lekarze ginekolodzy go wyśmiewali, aż w końcu
trafił do lekarzy psychiatrów i zmarł w tak zwanym
wariatkowie.
Bardziej współczesnych przykładów arogancji lekarskiej
nie musisz szukać daleko - wystarczy spojrzeć w lustro.
Choć w sumie nie wiem, jakim jesteś lekarzem - może się
tylko tutaj objawiasz jako arogant, takie małe internetowe
alter ego zmęczonego pracą psychiatry ...