No proszę proszę.
Masz jakieś badania dowodzące tego, że ginekolodzy nic nie wiedzą na temat poronień, czy jednak to ty jesteś bardziej zarozumiałym typkiem (czego już dowiodłeś pisząc o przewagach psychologii)? Mówienie że ginekolog, nic nie wie o poronieniach to jak mówienie, że kominiarz nie wie jak powstaje dym z komina. Jak sądzisz po poronieniu do kogo trafia kobieta i kto musi się na tym znać i dokumentować? Na wspinaniu nie musi się za to znać...to proste
brzuch ciężarnej+uderzenie=źle
brzuch ciężarnej+uderzenie o skałę=źle
możliwe uderzenie o skałę=wspinanie
..."wie pani co, lepiej żeby pani się nie wspinała"
Podnoszenie rąk=źle
wspinanie=podnoszenie rąk
itd.itp.
już prościej nie można, nawet psychiatra już nie mówiąc o ginekologu jest w stanie to zrozumieć.
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-08-28 00:54 przez Tribal.