Tak, pokręciłem kolejność.
Moim głównym zarzutem do obu tych dyscyplin jest to, że nie wypracowały sobie modelu ludzkiej duszy/umysłu. Jeśli leczysz wątrobę, to masz jakieś obiektywnie mierzalne normy, jakie wątroba powinna spełniać. Czegoś takiego nie masz ani w psychiatrii, ani w psychologii.
Nadto psychiatria jest nauką szczególną, bo twierdzi, ze życie psychiczne człowieka jest (tylko i wyłącznie) funkcją mózgu. Stąd własnie paradygmat farmaceutyczny i leczenie problemów psychicznych lekami. Jest to de facto jeden wielki eksperyment.
Oczywiście psychiatrzy sa potrzebni, bo w końcu po świecie chodzi wielu prawdziwych wariatów i coś trzeba z nimi robić. Protestuję tylko, by uznawać status psychiatrii za taki sam, jak innych dziedzin medycyny. Nie sposób oszukać, że ma sie raka, natomiast psychiatra zarówno może zrobić z człowieka wariata (rzecz zdarzająca się stosunkowo często w Polsce w sprawach sądowych o ubezwłasnowolnienie), jak i psychiatrę można zrobić w bambuko (ktoś tutaj mógłby o tym powiedziec to i owo...).