Re: Lądel- wypadek

shido Napisał(a):
-------------------------------------------------------

>
> Manu, nie wypadły mi oczy :). Ale jeszcze mogą.
> Dziwne miałeś przejście z tym "auto". JAkoś zawsze
> się jakoś ludzie dogadują, bądź po linie lub jakoś
> inaczej :).
>


Wcale się nie dogadują i szczęście, że co tydzień nie ma w skałkach poważnego wypadku. Jednak większość błędów nie powoduje poważnych konsekwencji, na szczęście.
Co do "wypadania oczu i dogadywania się"... zawsze wymagam od partnera, żeby potwierdził, że zrozumiał komendę. Jak mówię "Daj blok" to chcę usłyszeć "Masz blok", mówię "Idę" to nie zdejmę auta dopóki partner nie krzyknie "Idź" itd. Aż strach opowiadać ile razy widziałem w skałkach jak goście zdejmują auto i oczekują na opuszczenie przez partnera bez żadnej komendy i tylko na podstawie tego, że poczuli na sobie, że partner wybiera linę. Potem są takie wypadki.

I jeszcze z własnego doświadczenia na poparcie kolegi manu.
Otóż kiedyś słysząc z góry komendę partnera "Mam auto" wydałem ok. 2 m luzu i mimo pełnego prawa, nie wypiąłem liny z przyrządu ani też nie wypuściłem jej z ręki, cierpliwie czekając aż partner się przewiąże. Nie muszę mówić jak bardzo się zdziwiłem gdy po chwili znad przełamania ściany wyleciał mój partner a potem poczułem solidne szarpnięcie.
Mniejsza o to co zmalował partner. Tak czy inaczej pozostał z całą dupą, chociaż gdyby ją stłukł to mógłby mieć pretensje tylko do siebie.
A dla "prokuratorów" na tym forum jedna refleksja. Nie ma takich co nie popełniają błędów. Każdy kiedyś zrobił lub zrobi coś bardzo głupiego i ważne, żeby wyciągać wnioski i się uczyć.
Bohater tego wątku może do tej chwili nie jest w stanie ocenić co się naprawdę stało. Usłyszał komendę i może komenda była. Nie wiemy co tak na prawdę robiła dziewczyna. Oni to sobie na pewno wyjaśnią i niech wyciągną wnioski na przyszłość.

Pozdrawiam,