Re: Lądel- wypadek

Trochę merytorycznie. Wspin to nie kurs korespondencyjny
1. podczas wspinu ja bym nie dał się "opuszczać" bez kontaktu głosowego i potwierdzenia "trzymasz?" "trzymam" albo "obciążaj" - "obciążam" - także koleżanka też o własne bezpieczeństwo nie zadbała, przemyślcie to wszyscy. A do czasu obciążenia, bezwzględnie auto. To, co w skałach wydaje się proste, np. na stanie wiszącym jest bezwzględnym warunkiem przeżycia. Wcześniej trzeba uzgodnić komendy - abecadło w książce Sonelskiego (W skale - gorąco polecam)!
2. druga nauka dla wszystkich - "szybki zjazd" czy też opuszczanie jest dobre ale na plafonie. W skałach i na dłuższych drogach gdzie nie ma kontaktu, po prostu zjazd zjazd i tylko zjazd na własnym wybranym punkcie i przyrządzie.
Dopiero się to zrozumie, gdy ma się to w życiu
Raz na ściance łapałem kolegę to mi lina ręce poparzyła ale nie puściłem
miałem też przygody z lekkomyślnością przygodnych kolegów, gdy kolo jakiś papierosa zapalał a ja szedłem OS spytał tylko "dobrze się trzymasz?" i po prostu musiał odpalić bo deszcz padał, a innym razem lot wyhamował wpół drogi bo "nie krzyknąłeś >>blok<< ;-]"