Chłopaki ! Cóż jest piękniejszego od dźwięku haczyka wbijanego na sztanie, po przełojeniu trudnego wyciągu, kiedy buły zmiękły? A i jak piwko inaczej smakuje gdy dróżka padnie honorna. I jest co opowiadać.
Na wspomnianej powyżej „Walce o ogień” kilkanaście lat temu jeden z czołowych wspinaczy ówczesnych lat walnął ponoć taką gruchę, że długo trzeba było czekać na jej kolejne powtórzenie. Niestety nie pamiętam jego nazwiska.
Powracając do tematu.
A może to jest tak Panowie że, wspinanie na drodze z ospitowanymi stanowiskami jest swego rodzaju kompromisem pomiędzy wspinaczką skałkowa a wspinaniem w górach? Niby łoimy ostry wyciąg na kaprawych haczykach, ale stan mamy betonowy. Wyciąg po wyciągu pniemy się w górę, ale jak nie puści, bo psychy nie starczy, to lina w sztan i jazda w dół. Nie jestem BRYTANEM PSYCHICZNYM, ale gdzie tu przygoda?
Inna sprawa że, na pewno jest paru gości którzy chcieli by mieć taką Marmoladę, w sensie moralnej asekuracji, również i w Tatrach. I co ?
Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, spitowanie stanowisk jest cichym przyzwoleniem na rozpoczęcie nieodwracalnego procesu ubezpieczania wszystkiego co nie ospitowane. I o to mi w tym wszystkim chodzi. Nie minie pięć lat a Zerwa błyszczeć będzie rządkami spitów. I tak jest już dzisiaj z wiadomych przyczyn mniej groźna niż dziesięć lat temu.
Temat poddaje pod dyskusję - najlepiej przy piwku na Taborze.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Remik