Dzięki za opinie.
Część z was źle mnie zrozumiała.
Nie stawiam żadnej tezy i nie chcę uogólniać.
Nie chcę również byście odkrywali to czego nie chcielibyście publicznie z siebie wyrzucić. Nie obchodzi mnie to, bo są to sprawy prywatne.
Ciekawi mnie natomiast zdanie osób, które tak naprawdę dostały w górach w dupę. Zabawa przestała być zabawą.
Dla mnie opinie takich osób są wiarygodne w odróżnieniu od opinii osób znających temat - bez urazy - "z fotela".
Śmierć to mocne uderzenie, może coś z lżejszego gatunku - wózek inwalidzki. Czy czyta to forum ktoś czyja przygoda z "tradycją" skończyła się pobytem na wózku, trwałym kalectwem?
Powiedz, czy warto utrzymywać złom w ścianach i gdybyś miał wybierać, wybrałbyś wózek zamiast porządnego spita czy ringa?
Powtarzam, mając skrzywienie z kilkunastu lat szkolenia w górach i skałach kursantów, pewnie kilkudziesięciu spitów władowanych w skałach i Tatrach, niesmaku jaki odczuwam patrząc na Wacławy :) przychylam się do opinii zakazu spitowania w Tatrach ze zjazdu. Pomysł zakazu wiertarki nie leży mi bo wiem jakiej jakości są spity wiercone ręcznie. Zabawa z wiertarką idąc z dołu to mocne przeżycie i nie ma nic z lekkości wiercenia ze zjazdu. Czasem łatwiej i bezpieczniej jest wbić spita młotkiem. Mam jednak mieszane odczucia odnośnie pozostawiania złomu na popularnych w lecie drogach i to raczej tych łatwiejszych. Bo wiem jak zdradliwe są te stanowiska z pozornie dobrymi hakami, które po stuknięciu młotkiem się rozpadają.
Pozdr.
mt