To też rozwazyliśmy... powiem nawet że domyślałem się że pierwsza odpowiedź zabrzmi bo w linie jest pełno syfu.
First...
O linę, tak jak o cały sprzęt wspianczkowy, należy dbać i nie pozwalać na kontakt z piachem, ziemią czy czym tam jeszcze..
Second...
Wystarczy się dokładnie przyjrzeć na przyrząd jakikolwiek jaki w szpeju zobaczysz, a przekonasz się, że raczej piasek (hm..a raczej jego minimalne drobinki) nie robi nawet super spustoszenia w aluminiowym szpeju, to co dopiero w stali.
Third...
Wszystko się da, jak mi brat opowiedziął o spawaniu i cięciu plazmą czy jak on tam nazwał to to umiwerzyłem w prawdziwy industrialny ARMAGGEDON, he
Ale wracając do tematu.. Linia nigdy nie będzie w stanie działać jak pilnik (skoro tak to porównałeś) bo jest zbyt mękkim podłożem.
Wracam do źródeł i mówię, piasek (panowie, podstawowy budulec natury!!!), prędej wgryzie się w linę i tam zostanie niż zacznie wgryzać się w stal. Jeżeli chciałbyś osiągnąć taki efekt, musiałbyś przygotowac się do tego.
Poza tym bez przesady nie jesteśmy takimi niechlujami, jest XXI wiek, są worki na linę, ludzie przyjeźdżaja z matami itd... Wspiancze dbają o sprzęt, bo wiedzą, że w razie czego (jeżeli sprzęt będzie dobry) to on zadba o nich. Takze bez przesady z tym piachem
Jeżeli rzeczywiście masz przepalone kolucha to mogę Ci tylko jedno powiedzieć: są zrobione z gówna a nie ze stali (he he he, gówniane kolucho, gówniany ring, gówniany łańcówch: czyżby Fiala??).
Chociaż jak sobie przypominam pewną sprawę to mi się włosy jeżą. Przykręcałem ostatnio plakietkę w taki na prawdę gówniany spit i kurwa mi się śruba w pewnym momencie ukręciła. Była tak w połowie gwintu, a ujebała się przy łbie. Nasuwa mi to (przykrą) myśl że jednak to co robią ludzie jest jeszcze (w skali natury) małodoskonałe.
Czteropaka nie przyznaję, ale dwu moge wysłać..
proszę o adres
sziszecki@interia.pl
pozdro