Wspinanie przyciaga nowych ludzi, bo ma aspekt elitarny. A od elity wymwga się umiejętności pisania ( mozliwie bez błędów ortograficznych) i czytania ( W TYM WYPADKU PRZYNAJMNIEJ LITERATURY GÓRSKIEJ, starej i nowej), ponieważ
w ten sposób kształtuje się płaszczyzna porozumienia. Kiedy spotkam np. Zdzitowieckiego czy Marcisza, to wiem, że oni czytali Skalne Lato, Burzę nad Alpami, Komin Pokutników, Zwycięstwa Niepotrzebnego czy tez wiele nowszych pozycji. Dlatego przy rozmowie można wtedy pominąć etap
badania systemu pojęć interlokutora, bo jest on wspólny.
Obserwując tę dyskusję odnosi się wrazenie, że rozmawia chińczyk z marsjaninem, bo ambasadorzy DT nie czynią wysilków, by zrozumieć co to jest
tradycja i czemu trzeba ją uszanować.
Wiemy, czym jest wspinanie zimą (w zimowych warunkach), jest
to wspinanie totalne, gdzie wszystko jest dozwolone, aby tylko móc dojść z powrotem do bazy mozliwie w jak najlepszym stanie. Bo chodzi o to, by
dać se w dupę z własnego wyboru .
Opanowanie DT w stopniu umozliwiającym pokonanie trudnych dróg skałkowych na pewno podniesie poziom bezpieczeństwa czynnego na dużej ścianie, skracając czas pobytu w strefie zagrożenia zycia.
Ale nie łudżmy się, że w dużym urwisku uda się z marszu , bez uprzedniego obijania zrobić jakieś M12 i to w mrozie i pyłówkach. To jest możliwe
na pierwszym, moze drugim wyciągu w dobrych warunkach.
Dlatego DT jako gałąż sportu, nie jako użyteczna technika górska, będzie
ewoluował jeżeli nie w stronę dykty, to w stronę robienia nowych
dróg nawet i w lecie, bez grama lodu, na przygotowanych już drogach.
Chodzi oto jednak, by te formacje wyszukiwać samemu, samemu obić.
Wtedy nikt nie bedzie miał pretensji (może gajowy).
Przykład: Too fast, too ..... S. Muira.
A to musi być zarąbista zabawa.
Skałek wbrew stwierdzeniom kolegów, jest jeszcze w duckę, omszałych, przewieszonych, litych jest jeszcze dość, tylko nie ma kto za raczkę poprowadzić.
Hej!