jerrygwizdek Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Moje podejscie do lawin jest takei, jak juz
> napisalem: "Fakt jest taki, ze najlepsza recepta
> na zapobieganie wypadkom lawinowym, jest nie
> pchanie sie w teren, ktory notorycznie wyjazdza co
> sezon, zasypujac ludzi."
> Mnie chodzilo o to, ze chyba przelecieli sie
> troszke wiecej, niz opisali, wiec mieli jeszcze
> wiecej szczęścia
Wiadomo, że rejonów mocno lawiniastych najlepiej jest unikać. Ale tłumy chodzą zimą na Rysy z M.Oka i trup ściele się tam gęsto, że wspomnę jeszcze tylko chyba najbardziej głośną medialnie hekatombę z 2003 [
pl.wikipedia.org]) .
Teraz przy 100-200 m krótszej czy dłuższej jeździe w tak dużej lawinie wyjście z niej z życiem "dwójki bez sternika" to chyba ciut więcej niż tylko szczęście.
Gdybyś się znalazł nolens volens w takiej sytuacji, że musiałbyś przejść przez tą "przeklętą górę" w tych konkretnych warunkach, jakie mieli oni, to co byś wybrał - żleb czy grzędę? I dlaczego tak a nie inaczej? Pytam całkowicie na poważnie, bo masz duże doświadczenie, a nikt chyba w tym wątku nie rozważał tej zasadniczej alternatywy obrania drogi.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2019-03-04 19:29 przez FunThomas.