Spierać się nie będę. Taka jest obiegowa opinia - że około V+-VI to ma.
Na pewno jest trudniejsze od II stopnia, tak czy owak (gdyby zdjąć wszelkie drabiny i poręczówki).
Takie zdanie słyszałam od ludzi, którzy byli w jednym i drugim miejscu po kilka razy i tak też i mnie się wydaje, zwłaszcza że robiłam dokładne foty z tego II stopnia. Ponieważ jednak i liny i drabiny są - no to oba miejsca zamieniają się w małpi gaj.
Na ogół większość grupy idzie na Island Peak. W 2010 roku było inaczej. 4 osoby w tym ja - poszliśmy od razu do bazy pod Amą. Nie będę się rozwodzić co, jak i dlaczego - w każdym razie za poradą guida.
Po czym...nic sensownego nie robiliśmy, gdyż: nie było obozów. Coś jak w 2012 pod Everestem - wszyscy szli spać do jedynki - myśmy nie mieli jedynki.
Wracając pod Amę : wykonaliśmy więc spacer do nieistniejącej jedynki , wróciliśmy, siedzieliśmy dalej czekając na resztę. Po czym w końcu jedynka powstała - więc wykonaliśmy drugie wejście - ale także do jedynki i przespaliśmy tam.
Jedynka jest na 5300 mniej więcej, szczyt ma 6856. Z tej grupy tylko ja się tam znalazłam i jak już wiadomo - zapłaciłam obrzękiem płuc, co może świadczyć tylko o tym, że to jednak nie było zbyt prawidłowe, lub jak zwykle: cała czwórka to "cieniaki", które się nie nadają. Coś dużo tych cieniaków.
Na ośmiotysięcznikach - za wyjątkiem Remka - same cieniaki. Na Manaslu ze 13-stu.
W międzyczasie widzę: Manaslu tegoroczne wyparowało z grafiku - już widać nie ma więcej frajerów.
Ale masz rację - że temat główny, gdzieś umknął po drodze. A co zresztą najzabawniejsze - wszyscy dyskutanci, mają na ów temat zbliżony pogląd.
Wejście na Amę drogą normalną - jesienią jest ambitnym celem turystycznym. Dorabianie do tego "stylów alpejskich", "przejść solowych" jest nadużyciem.