To co piszą w przewodnikach to jedno, a to jak pajacyki to interpretują to inna sprawa. Przykład z zeszłego roku. Sobota rano, piękny słoneczny dzień się zapowiada. Pojechaliśmy z kumplem na Ostatnią w Słoneczne. Podchodzimy, a tam piękny rodzinny piknik, namiociki i fura zaraz pod Lewiatanem. Więc grzecznie podchodzę i mówię, że tutaj nie wolno samochodem, że lokalsi mają troszeczkę zszarpane nerwy przez przyjezdnych wspinaczy z wiekim sercem, którzy kręcą kółka na łąkach, zastawiają wjazdy i ignorują zakazy wjazdu. Na co koleszka mówi mi, że w przewodniku było napisane, że a zakazem należy zatrzymać się po lewej stronie. Wtedy należało temu panu wyjaśnić, że nie chodziło o zakaz wjazdu na teren prywatny, ale o zakaz zatrzymywanie się i postoju, który stoi po lewej stronie drogi jadąc od Olkuskiej. Grzecznie dlatego, że mieli ze sobą dzieciaka. Wesoła gromadka swoją drogą - była ich czwórka plus dzieciak. Po moich wyjaśnieniach tych nieoczywistych i zawiłych zagadnień otrzymałem zapewnienie, że już się zbierają. Rozgrzaliśmy się, a tam imprezka w najlepsze. Autko stoi i o pakowaniu nie ma mowy. Więc idę znowu i proszę grecnie z uwagi na dzieciaka. Urobiliśmy po drodze, a ci dalej. Poszedłem, powiedziałem co myślę, tym razem w dupie miałem co dzieciak usłyszy o jego tatusiu. Dodałem na koniec, znowu grzecznie, że wstawiam się teraz w Lewiatana i możliwe, że kamienie jakieś spadną. Wtedy się pozbierali. Pisać można wszędzie, a wymówki i tak zawsze się znajdą, więc i ludzie chętni do ich wykorzystania też. Łażenie po łąkach to moim zdaniem jest plaga. Przynajmniej była w zeszłym roku - w tym nie miałem niestety okazji, żeby tam podjechać, ale z tego co czytam to wiele się nie zmieniło w tej kwestii.