Proszę Państwa,
tak, wspinaliśmy się w sobotę na Krętej. Żeby ukrócić spekulacje i potencjalne opluwanie na forum, wyjaśnię jak było, bo widzę, że wyrok juz prawie wydany i zostaliśmy odsądzeni od czci i wiary. Wspnamy się od wielu lat, zawsze z poszanowaniem przyrody i cudzej wlasności, dlatego jest mi przykro, że od razu kroś po nas pojechal jak po burej suce. Kierowaliśmy się wskazówkami z przewodnika (przepraszam, ale nie przeszukuje internetu przed wspinaniem w poszukiwaniu kazdej dostępnej mapki, po prostu biorę przewodnik i jadę), a nie ma tam słowa o prywatnych gruntach i zakazie wstępu. Wyszliśmy od cmentarza ścieżka wzdłuż granicy lasu (przez las!!!) ale scieżka zanikła. Więc poszlismy przez las na przełaj do góry, aż wyszliśmy na łakę (ale chyba nie tą o którą się rozchodzi...) przez prawie godzinę plątaliśmy się między łaką a zagajnikami, ściezki się pojawiały i znikały, wisieliśmy na telefonie z kims kto tam był i usilował nam wytłumaczyć jak trafić, korzystaliśmy w internetu, GPS. Przeszliśmy raz na skos przez łakę bo niemieliśmy wyjścia, a tak staraliśmy się iść miedzą, albo wzdłuż lasu. Kiedy w końcu znaleźliśmy skałę, a przy niej drogę, pomysleliśmy że powrót będzie prosty, bo jest droga... ale droga się urwała i znów wyladowaliśmy na łące nad wsią, i nie mieliśmy wyjścia jak ją przeciąć i wyżej znów znaleźlismy ścieżkę. wszystko jest zarośnięte i mało chodzone, więc łatwo jest mądrzyć się komuś, kto tam był i zna okolicę. nie było nasza intencją niszczenie czegokolwiek, a już na pewno żadną przyjemnością krecenie się w kółko wśród kolczastych krzaków, w upale, a potem w burzy. Zostawiliśmy w lesie wbity patyk w miejscu gdzie chyba należy skręcić, bo ścieżka jest prawie niewidoczna. Ale szczerze mówiąc nadal nie jestem pewna jak prawidłowo należy dam chodzić. I jestem pewna, że wiele osób tam błądzi i cięgle wchodzi na czyjeś pole i nie wynika to z ignorancji czy tendencji do wandalizu, tylko z niewiedzy. I proszę mi wierzyć, podobnie jest w Brzoskwini, jeśli przyjeżdza ktoś z dalasza, nie musi wiedzieć jakie są lokalne zwyczaje, po prostu bierze przewodnik i idzie sie wspinać. Jeśli ta kartka z napisem "teren prywatny " jeszcze ocaleje, to może coś mu zaswita. Ale zobaczy wspinajacych się ludzi i po prostu wejdzie. Nie będzie wiedział że trzeba zapytać, nie wprowadzać psów i dzieci... Wiec nie zawsze są winni ci źli wspinacze, tylko brak oznakowania. Wszyscy dookołastaramy się zwracać uwagę ludziom, którzy nieodpowiednio zachowują się w skałach, bo leży nam to na sercu. Zresztą zaczęliśmy się zastanawiać nad jakąś "oddolną" inicjatywą, żeby oznaczyć jakoś dojście pod skały. Skoro tak się robi na świecie, można i u nas... Nam tak samo jak wszystkim zależy na dobrych stosunkach z mieszkańcami, na poszanowaniu przyrody i skał, które kochamy. Chetnie przeprosiła bym rolnika, albo zapłacila za szkody gdyby to uznał za stosowne, ale problem i tak z pewnością będzie sie powtarzał. Nie jesteśmy jakimiś prymitywami i ignorantami, tylko wspinaczami z wielkim sercem do wspinania. Więc proszę nas od razu nie traktować tak z buta, bo na to nie zasłużyliśmy.
dla jasności, żeby nie było, że się ukrywam bo: nazywam się Magda Piwowarczyk, a jak ktoś chce o tym pogadać i pomóc w ewentualnym oznakowaniu prawidłowej scieżki, to zapraszam:
wo_le_le@wp.pl
601983077
Babcia.