astrodog Napisał(a):
> Miałeś w ręku instrukcję do tych łączników?
> Ja mam takie na swoich ekspresach: druciaki salewa
> (made by dmm) z tasiemkami kupionymi osobno razem
> z tymi gumkami Petzla. W dołączonej instrukcji
> pamiętam dokładnie ostrzeżenie przed taką
> sytuacją przy montowaniu.
Instrukcja nie zawsze jest wystarczającą ochroną producenta przed skutkami wprowadzenia w życie niebezpiecznego projektu. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Np przy maszynach z wirującymi ostrzami nie wystarczy napisać w instrukcji, żeby do maszyny nie podchodzić i nie używać stroboskopowego oświetlenia, trzeba zapewnić dodatkowe osłony, tabliczki ostrzegawcze, itp. Jeśli wśród całej gamy podobnych produktów, obecnych na rynku od dawna, pojawi się taki, którego uzycie zgodnie z przyzwyczajeniami i intuicją prowadzi do zagrożenia życia, to napisanie o tym w instrukcji nie wystarczy, by producenta uchronić przed skutecznymi pozwami.
Wyobraź sobie choćby samochód, w którym pedał hamulca jest na lewo od sprzęgła, albo obrót kierownicy w lewo powoduje skręcanie w prawo. Gdyby taka konstrukcja pojawiła się na początku historii motoryzacji, miałaby swoją rację bytu i swoją instrukcję obsługi, ale obecnie większość kierowców używa samochodów przy domniemaniu ich wzajemnego podobieństwa. Jeszcze inny przykład, wyobraź sobie samochód, w którym przed każdym uruchomieniem silnika musisz dolać płynu do układu hamulcowego, bo inaczej hamulce nie działają. Czy napisanie o tym w instrukcji cokolwiek zmieni? Za komuny na drzwiach niejednej windy widniał napis "sprawdź obecność kabiny przed wejściem". Czy jeśli ktoś nie sprawdził, wsiadł, spadł i zginął, to był sam sobie winien? Nie - winda, która na coś takiego pozwalała, była zwyczajnie niesprawna i nawet za komuny mógł za to odpowiadać jej konserwator lub producent.
> Teraz nacisk na bezpieczństwo bardzo się
> podniósł - mnie zależy na tym, by zamiast
> chwilowego porywu wykształcić standardy, które
> wejdą w nawyk jak mycie rąk po skorzystaniu z
> toalety.
Nie zawsze da się to wymusić odgórnie - od dawna np. instruktorzy zmuszają kursantów do noszenia kasków, a skutek jest często odwrotny do zamierzonego, bo zamiast umiejętnie szacować ryzyko i świadomie decydować się na kask lub gołą głowę w zależności od warunków, część absolwentów kursu traktuje noszenie kasku jako wymóg biurokratyczny, z którego można trwale zrezygnować po skończeniu kursu. Nic nie zastąpi umiejętności myślenia, przewidywania - jej trzeba uczyć, a nie procedur (moim skromnym zdaniem).